niedziela, 9 listopada 2014

Jak spotkałam zboczeńców w szuwarach


Najpierw ciastko. Z powodu kolana wyrabiałam ciasto drożdżowe siedząc, niewygodne. 







To było tak: najpierw widywałam te włoczki tu i ówdzie, ale niezbyt często. Potem napisała o nich Beata Em na facebooku. Potem podczytywałam włóczkowo-warmiowego bloga. A potem dostałam premię i dalszy ciąg na pewno potraficie sobie wyobrazić :)
W każdym razie - wiedziałam, że chcę Justę w cieniowanych odcieniach, żeby zrobić sobie nową wersję Dendrology. Ta z Araucanii jest maleńka, Araucania nie daje się satysfakcjonująco blokować, a w ogóle to rację w tej sprawie miała Finextra i generalnie muszę mieć wielkiego szala - rogala z listkami. I kropka. Wybrałam więc nowość, ciepłe jesienne odcienie.
Potem sobie przypomniałam, że na blogu "Swetry Doroty" zwróciłam kolejny zazdrosny raz uwagę na fantastyczne nogi autorki (no, nie, ale głupoty wypisuję), a dodatkowo utkwiła mi w pamięci rustykalna, lekko nierówna włóczka w pięknych kolorach. Zaczęłam szukać i tak znalazłam Ingę. Odcień o nazwie "kaczeńce w szuwarach". Jakie tam kaczeńce, zwyczajni zboczeńcy, od razu lepiej brzmi, prawda? :) Ale tak naprawdę jest to odcień sikorek w moim karmniku, kolory moich najulubieńszych ptaszków. Niestety, zupełnie do mnie nie pasujące, co oznajmił mi Mariusz, gdy przyłożyłam precelek włóczki do twarzy. Cóż. Mam to w poważaniu. Ta wełna jest moja i tyle :)

Szary kłębuszek to "Barbeczka". Już przewinięta i gotowa do robótkowania.


A tu - bonusik :)












19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dodaję do listy rzeczy, które pragnę dla Ciebie upiec. A najfajniej byłoby dla całej Twojej Rodziny :)

      Usuń
  2. Oj, na kłębku to zupełnie inaczej wygląda niż później będzie wyglądało w chuście! Najważniejsze, że podoba Ci się ten zestaw kolorów. *^o^*
    Upatrzyłam sobie kilka włóczek w tym sklepie, w grudniu też sobie coś kupię! ^^*~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa, co też wpadło Ci w oko!
      A kolorami się nie przejmuję - ma być z tego chusta, więc nie przeszkadza mi, że być może będę wyglądać jak Wodnik Szuwarek. Zresztą znawczynie - dziewiarki i tak będą oglądać wełenkę i wzór, a nie mnie :p

      Usuń
    2. Na przykład ta włóczka mnie zachwyciła, takiego koloru szukałam - http://wloczkiwarmii.pl/wloczki/66-warija-880-kawowy-melanz.html
      Chodzą za mną też ostatnio grube swetry, np.: z takiej włóczki - http://wloczkiwarmii.pl/welna-mieszanki/290-francesca-05-melanz-czerwono-zloty.html albo takiej http://wloczkiwarmii.pl/welna-mieszanki/298-fiona-blekitna.html

      Usuń
    3. Kurczę, ta jasnobłękitna Fiona ma dokładnie taki odcień, jakiego poszukuję :) Kapłański błękit Avalonu :) Ten kolor plus mnóstwo plastycznych wzorów i mamy wspaniały sweter!
      Za mną chodzi za to ostatnio idea garderoby kapsułowej i nawet Mariusz się zainteresował. Ale jak by tu wybrać kolory bazowe? 100% vintage to nie dla mnie, całkowicie nie zgadza się to z moim rytmem pracy :(

      Usuń
  3. sikorki są cudowne, uwielbiam je ja, no i koty też ;) smacznego, smacznego, a ja w pracy i taka głodna jestem ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, Zoe po prostu całymi dniami pilnuje tych sikorek, albo biega z płaczem, że nie może ich dostać, chociaż tak bardzo by chciała... Instynkt jest potęgą, choćby i rodowód sięgał stu pokoleń wstecz... :)

      Usuń
  4. Te motki z czerwienią są urzekające! Już widzę grubaśną, ciepłą narzutę wykonaną w takich kolorach. Albo jakiś sweter, którym można się otulić ^___^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To do dzieła! Własnie w Swetrach Doroty znajdziesz przepis na taką swetro - narzutkę, i to na bazie koła, wykonana z Justy w wszech kolorach! :)

      Usuń
    2. Gdybym umiała to bym zrobiła, bo mam akurat kilka motków odłożonych. Problem w tym, że ja umiem tylko najbardziej podstawowe z podstawowych elementy. Nawet w zwykłym szaliku potrafię namieszać :D

      Usuń
    3. Oj tam, oj tam, jak powiada mój jedyny pozostały Kolega - Operator. Trzeba po prostu ćwiczyć :) A jak motki piękne, to jest dodatkowa motywacja!

      Usuń
  5. Nie powiem, nie powiem, bardzo lubię te wełny z Litwy (ja je tam kupowałam, znacznie taniej, bo tam są produkowane), mam nawet sweterek z takiej, trochę źre. Natomiast to, co jest w nich fantastyczne, to (zwróć uwagę) one są przędzione jak tweed, czyli wełna musi być farbowana przed przędzeniem, tego praktycznie nikt oprócz tej litewskiej fabryki nie robi, bo to utrudnia proces technologiczny (i podraża produkcję). Dlaczego coś musi dostać inną metkę, żeby sie chciało sprzedawać, jeśli jest produkowane na wschód od nas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Finextro, we Włóczkach Warmii te kłębki są przedstawiane jako łotewskie wełny i naprawdę wydawały mi się. Natomiast wełenki litewskie, a może estońskie (muszę sprawdzić) - chyba Aade Long - widziałam w e-dziewiarce, w cenie równej prawie Araucanii.
      Mnie właściwie jest obojętne, gdzie kłębki są produkowane - poza tym, że chętniej kupiłabym polskie niż obcokrajowe, żeby wspierać naszego producenta, ale takich chyba (jak powiadał dawno znany mi lekarz) nie stwierdza się :(
      A na razie nie mam majątku na kupienie rękodzielniczych wyrobów, chociaż mam kiedyś nadzieję takowy posiadać :)
      Za wskazówkę dotyczącą procesu tworzenia bardzo dziękuję! Na razie samodzielnie doszłam do wniosku, że było to najpierw farbowanie, a potem przędzenie, ponieważ widać, jak przenikają się kolory - czegoś się jednak nauczyłam oglądając blogi prząśniczek. Teraz dzięki Tobie poczytam o przędzeniu tweedowym :)
      P.S. Naprawdę miałaś rację z Araucanią...

      Usuń
  6. sikorka ma przepiękne barwy
    szkoda że tych ptaków nie ma w Anglii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to macie rudziki, a u nas tak rzadko się je widuje :) Rudzik też śliczny!

      Usuń
  7. Z czym te bułeczki? Tylko z rodzynkami?

    Włóczka piękna, z nazewnictwo mnie rozwaliło. ;-)

    PS. Masz rojniki na blogu? Bo szukam i znaleźć nie mogę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bułeczki są z rodzynkami, masłem, cukrem i kardamonem. Kardamon pachniał po prostu niesamowicie w trakcie pieczenia i powtórzę ten wariant jeszcze nie raz. A wszystko przez to, że nie miałam cynamonu, a nie mogłam wyjść :)
      Rojniki będą. Ukradłam je z kilku miejsc i chyba nie najlepiej czują się w domu, bo przybierają pomału postać pienną :)

      Usuń