poniedziałek, 31 grudnia 2012

Emerald Pantone 17-5641

Według Pantone kolorem na 2013 będzie zieleń. O, taka









W związku z powyższym kupiłam sobie cień do powiek w pięknym zielonym kolorze, bo lubię zielenie. I okładkę do czytnika e-książek. Pomarańczową. W kolorze 2012 roku :)


Okładkę pokażę Wam jak przyjdzie z dalekiego Hongkongu, tymczasem cień, w towarzystwie innych moich zieleni prezentuje się następująco:

To moje pierwsze kwadraciki z Inglota, o wiele większe niż kółeczka. Zieleń ma pełno złocistych iskierek i zaraz użyję jej "naocznie". A złotko obok kupiłam, żeby zielony miał towarzystwo przedstawiciela swojego gatunku :) Żartuję, oczywiście, to taki uniwersalny rozświetlający odcien na codzień. Przy tej wielkości starczy mi spokojnie na sto lat...
Niech i wam będzie zielono w nadchodzącym roku!

środa, 19 grudnia 2012

Kolorowa sowa

Dawno, dawno temu w długie zimowe wieczory kobiety spotykały się, by razem prząść, szyć, dziergać i oczywiście - gadać. To wspaniała tradycja zimowego czasu, kolejna warta tego, by ją ściśle pielęgnować i podtrzymywać.
A co można robić? Można na przykład szyć. Z filcu :) udział wzięły: Kinga, Pamela, Justyna i Kasia. I Wasza sługa uniżona. Oraz kot, który na czas spotkania zabarykadował się w misce ubraniami do ręcznego prania, co jednak można mu wybaczyć, gdyż rano wziął był po pysku od kocura sąsiadów, niestety.


Obowiązkowo trzeba przy tym omówić lakiery do paznokci, blogowe sprawy z ostatnich miesięcy, wypić morze herbaty...
Były też prezenty - wygląda na to, że dałam radę świetnie się poznać, gdyż trafione tak, jakbym sama wybrała :)  Pokażę Wam w następnym poście :)
Za to teraz - tytułowa sowa. Uszyła ją Kinga jako pokrowiec na telefon. Teraz będzie miał ciepło :) Sówka jest urodziwa i naprawdę jedyna w swoim gatunku!


A na koniec moja choinka i herbaciany bonusik :)


Zaparzamy dzbanek dobrej gatunkowo, mocnej czarnej herbaty. Do kubka, raczej dużego, wrzucamy: plaster pomarańczy pokrojony na polówki czy ćwiartki, kilka plasterków korzenia imbiru (ostatecznie ujdzie suszony sproszkowany), wlewamy sok malinowy (ze dwie pełne łyżki), wsypujemy łyżeczkę ciemnego cukru i nalewamy to herbatą do pełna. Mieszamy i raczymy się rozgrzewającym, aromatycznym napojem. Miłego wieczoru!

piątek, 14 grudnia 2012

Spokojnie, to tylko Sesa

Czy sądzicie, że przyczyną wszelkiego zła może być stres zawodowy? Podupadanie na zdrowiu, wypadające włosy... być może. Zamiast jednak biadolić, postanowiłam wdrożyć plan pielęgnacji połączony z regeneracją duchową. Tak się wyśmienicie składa, że od dziś do świąt mam wolne. Rekolekcje sobie urządzę (mniejsza tu o konfesję) :) mogą być i pogańskie rekolekcje na przykład :)
Oto mój plan:
1. Aby wypocząć od pracy, zrobiłam ostatniego dnia wszystko, co mogłam. Czego nie mogłam, przekazałam w podpunktach Koleżance. Rzeczy, którymi mimo wszystko będę musiała się zająć - bo zbliża się zamknięcie roku - mam w pamięci, więc nie będą dla mnie niemiłym zaskoczeniem. Koleżanka ma mi dać znać, gdy na przykład spłyną faktury barterowe.
2. Aby wspomóc moje nieszczęsne włosy, z których pozostał tylko cienki ogonek, tak bardzo wypadają, wróciłam do indyjskich olejków. Dabur Vatika bardzo dobrze mi służył, wiec kupiłam znów buteleczkę.

 Sesa miałam kiedyś okazję wypróbować, więc też nabyłam mały flakonik. Powinnam też obciąć 7 - 10 centymetrów, ale to już po świętach. Sesa to w ogóle cud nad cudy, jeśli wierzyć obietnicom i wiele osób jest zachwyconych jej działaniem Jest tylko jedno "ale". Sesa pachnie bodaj gorzej niż Amla. Wyobraźcie sobie indyjski sklep z kadzidełkami w brudnej toalecie w pociągu. Tak pachnie Sesa według mojego nosa. Nie będzie to olejek do całonocnego działania na włosach, oj nie. Dlatego do tego celu posłuży mi Vatika.
(zdjęcia olejków z portalu wizaz.pl oraz kangoo)
No i zmienię szampon, Farmony szampony ziołowe przestały mi służyć.
3. Celem osiągnięcia spokoju ducha, od dziś rozpoczynam intensywne przygotowania świąteczne. Lista wisi na lodówce i kilka drobniejszych punktów już wykonano. Poza tym, przejrzawszy ozdoby choinkowe stwierdziłam ich mizerną strasznie ilość i szyję pomalutku filcowe dodatki, o takie:

Krzywe to cokolwiek i wtórne, bo pełno takich wszędzie, ale mnie się podobają. Na razie mam ich dziesięć i skończył mi się filc, więc muszę dziś dokupić. Namawiam zresztą moje Miłe Znajome, z którymi rok temu piekłyśmy i lukrowałyśmy pierniczki, by w tym roku właśnie to szyć. Lubię takie wdzięczne dekoracje. Kończę też ostatni dziewiarski prezent gwiazdkowy.
4. Po czwarte, mimo wychowania w tradycyjnym obyczaju ubierania choinki w samą wigilię, w tym roku ubierzemy ją już teraz, w najbliższy weekend. Lampki trzeba dokupić koniecznie, bezwarunkowo, bo tylko jeden sznur się ostał. Muszę to dopisać do listy.

czwartek, 6 grudnia 2012

O świątecznych przygotowaniach

Pamietacie, jak u Sapkowskiego Jaskier dzielił niewiasty na "niemiłe, miłe i przemiłe"? Ja podobnie dzielę przedświąteczne przygotowania. To znaczy: mycie okien - niemiłe, zrobi Mąż, bo ja jestem stale chora, niemal permanentnie. Miłe - sprzątanie, zakupy, gotowanie, pieczenie - zrobimy razem. Przemiłe - pisanie i wysyłanie świątecznych kartek, ubieranie drzewka, słuchanie świątecznej muzyki, pakowanie prezentów, pieczenie pierniczków, nakrywanie stołu - zrobimy razem, osobno lub z przyjaciółmi. I co wynika z tej listy? Że najwięcej jest tych przemiłych i wspólnych czynności. Za to kocham święta :)
W ramach miłych czynności zrobiłam sobie śnieg na blogu. Mógłby też spaść prawdziwy za oknem - jestem już zimowo wyposażona, mam cieplutką kurtkę, w której wyglądam jak czarny kumpel ludzika Michelin, mam wełnianą czapeczkę i wełenkę na kolejną (tak, tak, byłam w Amiqs), mam futrzane buty i świadomość, że mojej Siostrze będzie ciepło, bo ma ode mnie rękawiczki i czapkę, a mój Mąż nie marznie w uszy, bo też ma czapkę moimi zrobioną rękami. Czuję się więc jak ta biblijna niewiasta z poematu:
...Dla domu nie boi się śniegu,
bo cały dom odziany na lata,
Sporządza sobie okrycia...
Mam ponadto odpowiednio zaopatrzony w cudne zapachy kominek Yankee Candle, który dziś rozsiewa woń grzanego miodu z korzennymi przyprawami. Mam wolny dzień, stertę kartek do wypisania i Baby Merino na drutach. Taka jestem rada :)
Do napisania o kartkach świątecznych zainspirowała mnie Nissiax, której bloga chętnie od dawna podczytuję.  Lubię wysyłać i dostawać prawdziwe pocztówki, nie smsy i maile. Lubię wybierać kartki, dopasowywać je do upodobań osób, dla których są przeznaczone. Lubię to tak bardzo, że nawet zapisałam się do Postcrossing i dostaję kartki z całego świata. Otrzymałam pocztówkę z Rosji i ze stepów gdzieś koło Ałtaju, z Holandii i Chin. Czy to nie zabawne, kiedy się wysyła nieznajomej osobie śliczna kartkę z kilkoma ciepłymi słowami? Może dostanie ją w trudnym dla siebie dniu i to ją trochę pocieszy?
W każdym razie - na dziś pocztówki Bożonarodzeniowe. W tym roku wybrałam głównie takie bez kopert, niektóre bardziej świeckie, z mikołajami i zaśnieżonym krajobrazem, inne zaś - ze stajenką i Dzieciątkiem. Udało mi się nawet zdobyć kilka BEZ nadrukowanych życzeń... Mam juz znaczki, więc po weekendzie uroczyście wszystkie wrzucę do czerwonej skrzynki :)

Moją faworytka jest jednak chyba ta poniższa widokówka, bardzo dickensowska w swoim charakterze. Ta zostanie ze mną :)


Opowiedzcie mi - czy Wy też piszecie i wysyłacie kartki świąteczne? Zachęcam do kultywowania tego ślicznego zwyczaju i sprawiania innym radości!
P.S. Ręka do góry, komu mam wysłać życzenia z okazji Yule i Zimowych Godów :)