niedziela, 24 lutego 2013

Alternatywnie

Kochane moje, czapka i ja dziękujemy za komplementy :)
Słomkini, trzymam cię za kciuki i wierzę, że będziesz dziergać cudne rzeczy :)
Zabieram się teraz za rękawiczki jednopalczaste. Zastanawiam się nad konikami morskimi po raz wtóry, ale nadal kuszą mnie Ming Mittens oraz Rubai'yat Mittens. Będę nad tym myśleć, sztukując moje sześciokąty, do których przyciągnęło mnie wczoraj znowu.

Ale zanim zanurzę się w moje robótkowe pudło, pokażę wam alternatywne zastosowanie kominka:






Na żywo wygląda ładniej :)

No, jeszcze tylko deser i zmykam szyć. Jutro znów zaczyna się tydzień pracy, zatem trzeba się całkowicie zrelaksować.
Pan Mąż zatopił się w powieściach Silverberga, a ja w "Mgłach Avalonu". Zakup programu Ivona uważam za najlepszą inwestycję minionego roku! Będę szyć i słuchać :) Wypoczywajcie miło!


 P.S. Zastanawiam się nad odpowiadaniem na komentarze w opcji "odpowiedz". Jakoś to mi się wydaje uprzejme, albo może dopiero do tego dojrzałam?


sobota, 23 lutego 2013

Kolejna czapka. Błękitna.

Znowu Antler Hat. Po raz pierwszy włóczka z Dropsa - Lima składająca się z 65 % wełny i 35 % alpaki. Mięsista, miła w dotyku, ciut kłaczkowa (wyłażą pojedyncze włosy) To będzie bardzo ciepła, przyjemna czapa, mam nadzieję.


Kolor - szaroniebieski. Jeden z moich ulubionych. Jutro pójdę w niej na spacer :)

wtorek, 19 lutego 2013

Siedzę pod kominkiem

Naprawdę. Możecie już zazdrościć, a wyrazy uznania przyjmowane są przez Pana Męża od poniedziałku do piątku w godzinach urzędowych :)
Najpierw było tak:
I tak:

A obecnie...


Nazbieramy sobie jeszcze pięknych kamieni na plaży, żeby zastąpić te białe, kupne. I wreszcie nasze śliczne ceramiczne "clamshells" znalazły swoje miejsce. Obecnie trwa debata na temat ukladu tychże. Na razie wygrywa poniższa propozycja, mająca stanowić zwieńczenie kominka:

Coś jakby gzyms w gdańskim piecu kaflowym ;)
I co sądzicie?


piątek, 15 lutego 2013

Antler Hat

Kiedyś ufarbowałam wełenkę. Jak na razie była to jedyna moja farbownicza próba, ale intuicja albo samozachwyt mi podpowiadają, by nie rezygnować.
Najpierw wydziergałam z niej gładką czapkę, ale smętnie odstawała, bo była za duża. Sprułam do ściągacza i zaczęłam poszukiwania wzoru. Rozśmieszyły mnie przy tym małe żabki umieszczane przez niektórych przy różnych projektach na ravelry - na znak sprucia danej rzeczy. Frogged.
Wybrałam Antler hat - klik!. Lubię warkocze, a te akurat kojarzą mi się z paprociowymi liśćmi. I kolory włóczki jakoś mi z tym wzorem harmonizują.
Czapkę nazwałam "Wrzosowy las".
Oto ona. Zrobiłam jej wyższy ściągacz i za mało powtórzeń wzoru, zatem powinnam spruć i poprawić, co za chwilkę uczynię.

Spróbujmy pokazać kolor:


Figa z makiem, nie wychodzi...
W ogóle to mam w domu Sodomę z Gomorą, ponieważ mój Miły buduje kominek i towarzyszy temu wiadomy nieład.
Kominek mocne słowo. Biokominek na biopaliwo, nie wymagający przewodu kominowego na spaliny. Nie daje on wprawdzie wiele ciepła, domu się nim nie ogrzeje, ale za to pozwala na stworzenie tej niepowtarzalnej atmosfery domowego ogniska.
Na razie mamy szkielet i kupę pyłu gipsowego wszędzie.

W dolnej wnęce zamieszka kominek, w górnej najprawdopodobniej kot, biorąc pod uwagę zalotne spojrzenia rzucane przezeń na konstrukcję.
Biokominek kupiliśmy tu: kratki.pl.

Fajowo, prawda?

sobota, 2 lutego 2013

Skład maski arganowej do włosów i co z tego po pewnym czasie wynikło...

Pewnego grudniowego dnia wybrałam się z Koleżankami na podbój nowo otwartej drogerii w Gdyni. Mnie konkretnie interesowały produkty do włosów Kallos, u mnie w Wolnym Mieście niedostępne powszechnie.
Moja maskę znalazłam bez trudu, stojącą grzecznie obok większych braci. Jednym z tych braci okazała się właśnie ta tytułowa maska arganowa do włosów. Bez oleju arganowego w składzie.
Na dłuższą metę doprowadziło mnie to do paru przemyśleń.

Przede wszystkim, postanowiłam wymienić moje kosmetyki pielęgnacyjne na azjatyckie. Dlaczego? Ponieważ krajowe nie spełniają moich oczekiwań. Natomiast dotychczasowe spotkania z kosmetykami z Azji zachwyciły mnie ich działaniem.
Dlatego pierwszy z wybranych już do mnie leci. Jest to pianka oczyszczająca Holika Holika z zieloną herbatą (zdjęcie stąd)

Sądzę, ze dla takiej maniaczki jak ja, rytualnie oczyszczającej twarz przed snem, będzie to odpowiedni preparat. Zobaczymy. Zresztą - kremy BB wymagają starannego demakijażu i oczyszczania, inaczej efekt może być niewesoły - zwykle zawierają one pewne ilości silikonów, mających za zadanie nadać skórze tą jedwabistą, nieskazitelną gładkość. I te silikony trzeba potem usuwać, żeby nie zapychały porów, nie blokowały dostępu do skóry.
Proszę bardzo, oto skład mojego ulubionego BB kremu: "wykursywilam" w nim silikony, pogrubiłam lub podkreśliłam składniki pięlęgnacyjne:
Missha M Perfect Cover B.B Cream: Water (Aqua), Cyclopentasiloxane, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Cetyl PEF/PPG-10/1 Dimethicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Zinc Oxide, Dimethicone, Caprylic/Capric Triglyceride, Butylene Glycol, PEG-10 Dimethicone, Arbutin, Magnesium Aluminium Silicate, Stearalkonium Hectorite, Hydrolysed Collagen, Rosa Rubiginosa Seed Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Squalane, Caviar Extract, Adenosine, Algae Extract, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Fagus Sylvatica Bud Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Sodium Hyaluronate, Ceramide 3, Chamomila Recutita (Matricaria) Flower Extract, Fragrance (Parfum), Triethanolamine, Methylparaben, Propylparaben, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, Alpha-Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citronellol. MAY CONTAIN [+/- Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499)]
Jeśli przeczyta to osoba lepiej ode mnie się znająca na składach i znajdzie błędy - proszę o korektę, przy okazji czegoś się nauczę :)

Oczywiście nie liczę na cuda. Moja cera jest w dobrym stanie - niedawno podczas wizyty w rodzinnym domu zostałam przez pewną miłą damę pomylona z moją Siostrą studentką, co mnie rozbawiło (bo jestem starsza od syna tej damy o rok czy dwa lata i chodziliśmy razem do jednego liceum), ale jednocześnie utwierdziło w przekonaniu, że należy trzymać się przyjętej linii postępowania w pielęgnacji. A kosmetyki produkowane przez rynek azjatycki wpasowują się w moje oczekiwania: nawilżają, rozjaśniają, dodają blasku, odżywiają.
Dlatego zobaczymy.
Chciałabym jednak zaznaczyć, że mam swoich "tubylczych" ulubieńców. Najczęściej polskich firm. I z nich nie zamierzam rezygnować :)

Ale to nie koniec.
Krokiem drugim było stanowcze wyrzeczenie się. Słodyczy. Serio.
Po tym jak odkryłam, że ważę 67,7 kg postanowiłam sobie zaprzestać podjadania słodyczy, zajadania stresu w pracy i tak dalej... do tego zamieniłam kawę na inkę.
Moim motywatorem jest... ha, wcale nie waga. Jest to wymarzona Araucania Botany Lace, jedna z najładniejszych włóczek, jakie kiedykolwiek widziałam. Za styczniowe "niejedzenie" podarowałam sobie właśnie azjatycki, wspominany kosmetyk. Za lutowe - podaruję sobie pierwszy motek Araucanii, cholernie kosztownej i straaasznie pięknej. Na chustę.
W każdym razie - efekty są: waga pokazuje 65,5 - mały sukces :) Nie mam takich napadów głodu i zjadam mniejsze porcje.
Bez kawy żołądek przestał boleć.
Inka bez mleka da się wypić. Nawet kilka razy dziennie.
Słodzona ciemnym cukrem czarna herbata nie podlega pod kategorię "słodycze" więc się nią raczę, jak mam ochotę - najczęściej po pracy, bo działa na mnie kojąco.
 I jeszcze jedno: postanowienie jest ważne tylko wtedy, gdy będę uczciwa również sama przed sobą. No to teraz wspierajcie mnie :)