wtorek, 24 kwietnia 2012

O nauczaniu

Wydawało mi się, że pojadłam wszelkie rozumy, przemawiając co miesiąc do setki lub więcej kobiet. Cóż zatem piętnastka pań podczas patchworkowych warsztatów, których prowadzenie mi zaproponowano?
Na szczęście nie zblamowałam się, mam w końcu co nieco do powiedzenia o patchworku po tylu latach przygody z nim, a Słuchaczki były uważne, zainteresowane i bardzo miłe.
I bardzo, bardzo kobiece :)
Czasu nie było wcale tak wiele, a i ja źle obliczyłam proporcję umiejętności moich do umiejętności uczennic. Odkryłam jednak, że mogłabym to robić częściej, naprawdę. I będę niewymownie rada, gdy chociaż jedna z nich zechce szyć, nie zdoła się uwolnić od łatkowego czaru. To mnie w zupełności zadowoli :)
A cośmy szyły? Sześciokąty, rzecz jasna. Najmniej skomplikowane, zajmujące przez to nie tak wiele czasu. Ale - gwoli sprawiedliwości - o innych technikach - paper piecing, tradycyjnych blokach - też opowiedziałam.
Jesteście ze mnie dumne?