sobota, 28 września 2013

Dary Ziemi

Czyli Dary Niebios, a niebiosa darzyły nas obficie... deszczem. Lało jak z cebra, wściekle i zacinająco. Błoto po kostki. Zimno. Tak zimno, że nadal nie mogę się rozgrzać. Ale potem na chwilę wylazło słońce :) Pochwaliłam się już na Facebooku, że Ania z YoYarn, która zresztą umożliwiła mi udział w tym przedsięwzięciu, pożyczyła mi tez jedną z szytych przez siebie waldorfskich lalek. Będę mogła uszyć jej ubranka :D A teraz kilka zdjęć i lecę pod pierzynę. Obłożę się mężem i kotem i będą mnie grzać, bo już mnie łamie...

środa, 11 września 2013

Brownie

Dzis rano waga pokazała mi 64,9kg. Jestem rada, gdyż jeszcze na początku sierpnia było to raczej 69,4, ale stres związany z urlopem Ojca Dyrektora oraz audytami rozmaitymi ujął mi nieco z ciała. Zatem pozwoliłam sobie dziś na upieczenie smakołyku, o który mój Mąż Żarłacz upominał się od dawna. Upiekłam brownie.
O tym, czy smaczne, przekonamy się późnym popołudniem. Zostawię Wam kawałek :) P.S. Zawór grzejnika syczy - chyba odpowietrzają nas przed sezonem. Kot zatem od kwadransa siedzi przy grzejniku, pilnie gapiąc się w ten syczący zawór. I wąsy mu drgają.

wtorek, 10 września 2013

Papryka na patyku

Nadeszła jesień :) Papryka, śliwki, winogrona, gruszki, jabłka... Kapusta, cebula, cukinie, kalafiory... same smakołyki. Dwie z mięsem, dla mojego Męża. Dwie z kaszą bulghur, fetą i pomidorami. Dla mnie. Zdjęcie z telefonu, ale nie szkodzi :)

niedziela, 8 września 2013

Jesień idzie.

Plądrowania Ravelry ciąg dalszy...
Wzorów opisanych jako "cardigan" jest na Ravelry 209 stron. Średnio jakieś 50 projektów na każdej stronie. Jest na czym zawiesić oko, a nawet parę oczu.
Jedno jest pewne: mam szczerze i serdecznie dość dżinsów na codzień. Tego lata się rozbestwiłam, nosząc nieustannie sukienki - najczęściej dzianinowe, opływające sylwetkę i rozmaite krągłości. Tej jesieni chcę nosić ołówkowe spódnice, bluzki z wiązaniami po szyją, wesołe małe sweterki - to przez Brahdelt - i ulubioną torebkę. A propos torebki - niedawno kolega z pracy przypadkiem zrzucił moją otwartą torebkę z biurka. Bardzo przepraszał oczywiście, a jednocześnie widać było, że jakoś tak koso na zawartość popatruje. W końcu nie zdzierżył i pyta "Zawsze masz tak mało rzeczy w torebce?" Ano tak, i w dodatku w porządku, bo moja ulubienica ma dużo kieszonek i skrytek!
Chcę też pantofle, które dodadzą moim łydkom ciut smukłości, ale nie skurczów mięśni... Co prawda pantofli na obcasie mi nie brak, ale jakieś wysokie mi się zdają po wiośnie i lecie w balerinach.
Chcę nosić zgaszone blade błękity, chłodne wyszarzałe mięty i szarości.
I wiecie co? Odkryłam właśnie, że od roku nie farbowałam włosów. Jaki one mają ładny kolor...
Jeszcze tylko długie słabe końce ze śladami dawnych farbowań sa do stopniowego pożegnania!
I muszę nową czerwoną szminkę. Dziś z żalem pożegnałam ostatnią...
Ale do rzeczy: zdjęcia jak zawsze z profili autorów wzorów z Ravelry.
Sabbatical

Peterborough
Roheline (podoba mi się nazwa)
Aryn

I na koniec coś, co mnie urzekło: Mały Sweterek. Słodziak jak nie wiem co...

Tri-Cable Stitch Jumper

Ale zacznę od prostszego:
A specjalnie dla Brahdelt - Sashiko. Bo ładnie się nazywa!

sobota, 7 września 2013

Effortless Cardigan

Zachciało mi się zmierzyć z większą formą.
A przy tym zima nadchodzi, potrzebuję uniwersalnego, miłego, otulającego, cieplutkiego swetra. Znalazłam ten: effortless cardigan
Wszystkie zdjęcia z Ravelry, od autorek wzorów.
Podoba mi się szalenie - lubię takie otulacze, chociaż nie jestem tak smukła jak pani na obrazku. I niewątpliwie mam pełniejszy biust, co przekonało mnie, by nie porywać się na przykład na Tea Leaves Cardigan, o taki:

A już najbardziej to bym chciała zrobić sobie Make a wish. Ten to dopiero musi być przytulasty... otulasty.


Kto robił juz Effortlessa, ten palec do budki. Będę wiedziała, kogo nękać pytaniami :)

Jak było na Sopotello...

Zacznijmy od tego, że było tydzień temu.
Niestety ruchu nie było wcale, wybrałyśmy z Przyjaciółką niefortunnie 31 sierpnia, a więc dzień w którym ludzie kupują trampki i zeszyty, nie zaś rękodzieło. Nie szkodzi! Dzięki temu mogłyśmy ugadać się do syta, opłata została naliczona nam "na spółkę" i poznałyśmy kilka miłych osób. Sprzedałam tylko zeszycik na igły :)
Moje wrażenia: powinnam mieć tabliczkę "Uwaga, sprzedawca gryzie". Od sztucznego uśmiechania się do pań wygłaszających mądrości w rodzaju "komu się to chce szyć" (wiadomo, zniewolonym skrzatom w loszku), od zgrzytania zębami na paluchy miętolące moje wypieszczone szmatki... wiem, w ten sposób nie sprzedam niczego.
Zdjęcia mam tylko z FB, gdyż mój Mąż pojechał dziś do Łodzi oglądać targowisko rozmaitych gratów i powiózł ze sobą aparat.


Niestety, jako mistrz fotografii musiałam po prostu ująć te nieszczęsne szmaty po stołem. Ale że nie były moje, to nie śmiałam tknąć... Te jasne obok, to przeniesione na tkaninę grafiki mojej Przyjaciółki.
I od strony kramarza :)

Tak, tak, to Dendrology. Jestem w połowie ostatniego rzędu listków. Nie sądziłam, że uporam się z tym wzorem samodzielnie - a tu niespodzianka. Nawet udało mi się naprawić kilka błędów!