poniedziałek, 23 marca 2015

Punkt ósmy




Tym razem komplet spośród wyzwaniowych projektów. Z przepięknej alpaki o mocno nasyconym kolorze powstał szaliczek Miss Marple oraz czapka Poppy z wielką kokardą z boku. Wzór na Poppy uważam za najlepszy schemat robótkowy na czapkę, jaki dane mi było oglądać. Jest wspaniały, wdzięczny, twarzowy.
A zdjęcie, jak wiadomo, po mojemu, czyli nic nie warte. Własnie jednak wróciłam z pracy, dobrze się czułam w moim ubiorze i postanowiłam to uwiecznić :)

sobota, 21 marca 2015

Podarunek

Bardzo proszę, poczęstujcie się kawałkiem tarty na wzmocnienie w ten zimny, ciemny pierwszowiosenny dzień. Tarty ostatnio gościły na naszym stole bardzo często z prostej przyczyny - kupiliśmy formę do tarty z wyjmowanym dnem. Jest świetna!
Tarta cebulowa to moja faworytka, ale wariant z porem i wędzoną piersią kaczą tez nie był zły. Może tylko trzeba było pokrajać mięso w kosteczki, a nie plastry.
Przy okazji - cena wędzonego łososia w popularnej sieci spożywczej na "L" tak mnie zaskoczyła, że zaniemówiłam. Wędzona kaczka okazała się tańsza!




A jak już się pokrzepiłyście, to podziwiajcie - chwaliłam się już na facebooku, ale jestem tak rada, że chętnie pokażę otrzymany podarunek wszystkim!
Oo nowa - stara maszyna do szycia. Z nożnym napędem, ze stolikiem, z ładnymi zdobieniami. Chciałabym, aby Mariusz zainstalował mi napęd elektryczny, ponieważ maszyna jest w pełni funkcjonalna i najwyraźniej nigdy nie używana...



niedziela, 15 marca 2015

Garderoba z minionych dekad I - Rusztowanie

Tytułem wstępu: w cyklu "Garderoba w stylu..." będzie mowa o ubieraniu się, kupowaniu, szyciu, czytaniu. Ale nie będzie mowy o sukienkach z popularnych serwisów aukcyjnych, rodzimych i zagranicznych, masowo i na jedno kopyto produkowanych w Chinach. Nie będzie o "vintage retro jak Zara"* ani o rzeczach, którew zeszłym roku wyszły z popularnych sieciówek, by dziś nosić szumne miano vintage. Będzie natomiasto prawidłowej sylwetce z epoki, o długości pasującej do mody danego okresu. I o mnie ^^, więc posty otagowane jako "z minionych dekad" będzie można po prostu pomijać :)
Dziś część pierwsza: rusztowanie, czyli to wszystko, co nam trzyma fason. Pod sukienką :)
***
Zatem - stało się. Postanowiłaś, że masz dość niedopasowanych spodni, bylejakiej odzieży i ujednolicenia.
Zastanawiasz się, jak kobiety dawniej radziły sobie ze wszystkim w spódnicy. I pewnego dnia uroczyście żegnasz wszystkie paskudne dżinsy, legginsy i inne takie. No, może nie wszystkie. Jakaś para na grzyby się nada. I do szorowania okien. I wymiany lampy w projektorze ;)

W trakcie przeglądania zdjęć pań z minionych dekad zaczynasz się zastanawiać, dlaczego one nie mają wałeczków tu i ówdzie, "skrzydełek" na łopatkach pod stanikiem i skąd w ogóle ta smukłość? Jest na to rada - odpowiednia bielizna.




Reklama tym razem nie kłamie :) Odpowiednia bielizna naprawdę czyni cuda i odejmuje w pasie. Trzeba tylko poczynić kroki w celu zdobycia jej :)
Kiedy zdecydowałam, że najbardziej interesuje mnie taki przedział: od końca lat 30-tych do późnych lat 50-tych, to właśnie reklamy podpowiedziały mi czego szukać. Pani gorseciarka nie potrafiła uszyć bullet bra, musiałam zatem zacząć plądrować allegro, ebay i okoliczne second handy. Wynikło z tego sporo przyjemności, którą chcę się z Wami podzielić.
CZĘŚĆ PIERWSZA: TORS. 
Po pierwsze - tu trzeba zmienić przyzwyczajenie odnośnie kształtu piersi. Współczesne biustonosze zbierają i zaokrąglają piersi. Tworzy się owszem niezmiernie apetyczny "rowek" i śliczny kulisty kształt, jednak w środku wieku królowała inna geometria: stożki. Staniki rakietowe zupełnie inaczej formowały ciało: piersi pozostawały podniesione, rozdzielone i zebrane każda w swojej stożkowej miseczce. Efekt jest fantastyczny, moim zdaniem, ma jednak pewne dodatkowe skutki: szalenie przyciąga męskie spojrzenia, chyba na zasadzie odmienności :)
Ponadto szyta w owym czasie bielizna była bardziej przyjazna - to znaczy rygorystyczna! - dla figury. Zwłaszcza tej bardziej zaokrąglonej.
Twoimi pomocnymi przyjaciółmi staną się staniki typu longline bra. Na zdjęciu reklamowym jest biały model Bali sky, zapinany na plecach. Mam ten stanik - stalowe spiralne fiszbiny redukują fałdy na torsie, piersi są podniesione, szerokie gumowe wykończenie redukuje obwód talii. Noszę go z open bottom girdle i mam dzięki temu gładkie linie ciała.
Maję takie staniki wprawdzie jedną wadę: nie pozwalają na głębokie dekolty czy śmiałe wycięcia w sukniach, ale pamiętajmy, że w codziennym ubiorze przeciętna kobieta negliżowała się bardzo umiarkowanie. Co innego na wieczór! Ale to wymagało również odpowiedniego spodu :)

CZĘŚĆ DRUGA: PONIŻEJ TORSU :)


Cóż, dolne partie zwykle wymagają sporo uwagi. Należy je pieścić, smarować, głaskać, a przede wszystkim odpowiednio uzbroić. Bardzo pomagają w tym odpowiednie pasy do pończoch, które mają te zalety, że pięknie redukują zbędne centymetry, a także dobrze utrzymują na swoich miejscach pończochy nylonowe, sztywniejsze od elastycznych. Taki pas nosi zwykle nazwę girdle lub girdlette, w zależności od jego długości; jest ścisły, modelujący. Trzeba pamiętać, żeby nie był za ścisły, tutaj dobre dobranie rozmiaru ma duże znaczenie. Raz, że za ciasny pas zrobi nam wały jagiellońskie w okolicy talii. Dwa, że taki zbyt silny ucisk nie jest korzystny dla zdrowia i żył. Zwykle pasy vintage mają zamiast rozmiaru podany obwód talii, na którą pasuja.
A jeśli jest zimno? Można użyć ciepłych reform, french knickers lub... bardzo sprytnych modelujących spodenek, do których przypina się pończoszki. :)
Panty girdle musiały być popularne, skoro można odnaleźć mnóstwo przedstawiających je reklam.






CZĘŚĆ TRZECIA: KOMBINEZONY

To moja najulubieńsza część bielizny! Modelowanie bez fałd i wcinania się w pasie, duża ścisłość, wygoda ubierania... same zalety. Corselette, czyli połączenie gorsetu, stanika i modelującego pasa do pończoch to wspaniały wynalazek! Mam trzy takie cuda i ciągle poluję na kolejne!
Poniższe zdjęcie przedstawia całe wspaniałe spektrum bielizny z poprzednich lat. Moje marzenie - zgromadzić tyle pięknych modeli :)


Tymczasem przedstawię Wam moją mała prywatna kolekcję. Zdjęcia na płasko, bo przecież nie będę się wystawiać na oględziny :) Wiele nie mam, ale za to noszę ciągle i na przykład śnieżnobiały sześciożabkowiec zniszczyłam zakładając go pod czerwoną halkę. Na zdjęciu nie ma też czarnego pasa i czarnego long line, które są w naprawie - muszę wymienić podwiązki, a do stanika doszyć tą szeroką taśmę formującą z nowej gumy, bo stara się sprała i zużyła. To też ma swój urok - naprawianie starych rzeczy, żeby jeszcze służyły i żeby można je było nadal kochać :)