niedziela, 25 listopada 2012

Atlas chmur

Obejrzeliśmy wczoraj. Z zapartym tchem - mimo pełnej sali, faceta obok, który niewiele rozumiał i nudząc się stale wysyłał i odbierał sms-y, głupawych śmiechów ze środka sali w trakcie scen otwarcie homoseksualnych. Film jest długi, ale ani sekundy nie chciałoby się stracić z oczu. Polecam, bardzo polecam - może dlatego, że lubię ogromnie fantastykę?


środa, 21 listopada 2012

Aktualizacja

Na blogach kosmetycznych to popularne pojęcie. Na przykład "wrześniowa aktualizacja włosowa". Ja aktualnie zamierzam Wam zaprezentować aktualizację sześciokątową. 


Pracowicie kroję, fastryguję i zszywam. Czasem rozkładam je na podłodze -
wtedy oczywiście pojawia się kontrola jakości. Na zdjęciu widać 31 rozetek, a w moim koszyczku jest ich już prawie 40. Całkiem przyzwoity stosik.
I jak tak sobie na nie patrzę, to się zaczynam zastanawiać, czy nie pooddzielać rozetek pojedynczymi jednobarwnymi sześciokątami. Do licha :)
Za to szycie lalkowe ostatnio wcale mi nie szło. Odłożyłam gołą i łysą Adelkę do szafy, bo mi się nie udawało...
P.S. Palec mi schudł. Naparstek z napisem, o którym kiedyś tam wspominałam, teraz leży doskonale. Dziwne, prawda?

niedziela, 18 listopada 2012

Cynamon.

Kiedy jest zimno, warto sobie przypomnieć, że nie tylko kaloryfer grzeje. Szczęśliwi posiadacze kominków i piecyków dorzucają na ruszt, przekręcają wajchy i mają cieplej. Ja uruchamiam kominek zapachowy i grzeję się zapachem.
Ze sklepu zapachdomu.pl zamówiłam kilka tarteletek woskowych Yankee Candle. Zapachy rzecz jasna jak najbardziej zimowe - cynamon, przyprawy, sosnowe igły, zmrożone żurawiny. I nieświąteczna czerwona róża.
Mój Miły niestety niezupełnie dobrze znosi takie atrakcje, więc rozkoszuję się nimi pod jego nieobecność. Zabrałam sobie nawet "Sparkling cinnamon" do pracy. Na nocnej zmianie rozgrzewałam się cynamonowo-goździkowym aromatem przypominającym grzane wino. Zapaliłam kominek w kawiarni kina, egoistycznie, dla siebie - by przechodząc przez hol kina stale i wszędzie czuć ten zapach.
Takie niepozorne krążki. O dziwo - mimo, że alergicznie reaguję na różne świeczkowe działy w drogeriach i marketach, te zapachy tylko mnie koją. Nie drażnią. Nie robią bólu głowy. Nie otumaniają.
 Obsługa sklepu - bardzo dobra. Miły kontakt, poczucie humoru i przyjemny głos Pani, która kompletując moje zamówienie musiała mi donieść, że jednego z zapachów już nie ma w dostępności.


Dziś znów idę na noc, zmagać się z nastoletnimi wampirami i wilkołakami.
Zabieram ze sobą "Kitchen spice" - pomarańcze i korzenne przyprawy. |
A jutro...
:)

piątek, 16 listopada 2012

...wesoła nowina...

Pamiętacie jak narzekałam, ze brak porządnej pasmanterii w Gdańsku?
Dwa czy trzy dni temu moja Przyjaciółka przysłała mi alarmującego sms-a, że obok niej otwarto pasmanterię z wełnami z całego świata. I co? I mamy stacjonarny sklep AMIQS w Gdańsku. Naprawdę!!!
Dziś wyprawiłam się na zwiady. Miła Pani w środku pozwoliła mi nawet zrobić zdjęcia na bloga. Zrobiłam "telefonowe", zatem jakość nienadzwyczajna, ale popatrzcie same:


Włazimy do środka i od razu natykamy się na Noro i Malabrigo :) Z zaraz potem - Debbie Bliss, Artesano i Araucania w grubych zwojach, wisząca grzecznie na haczykach. Rozumiecie? Araucania w Gdańsku. Można przyjść i pomacać.
Katastrofa ekonomiczna mnie czeka niewątpliwie... ^^

Są też Dropsy i promocja na alpaczki. I KnitPro w koszyku na podłodze.
A w ogóle to jeszcze mam taką konkluzję: alpaka jest dziwna. Zaczęłam moją Travelling Woman, ale już ze trzy razy wszystko mi spadało z drutów, wyślizgiwało się z palców albo przyprawiało o zawał. To zawsze tak? Muszę wiedzieć, bo dla odreagowania stresu uszydełkowałam dla najmniejszej lalki mały czepeczek i zszyłam kilka sześciokątowych rozetek. Mam 30 na 110 koniecznych. Prawie 1/3 :)

środa, 7 listopada 2012

33

Mam trójkę z przodu... i trójkę z tyłu. Suuper!
Na urodziny mój Miły zabrał mnie do mojej Siostry, do Poznania. Bardzo mi było miło odwiedzać młodszą, łazic po mieście, jeździć cudnymi starymi tramwajami... nawet kot ani razu w podróży... nie pojechał do Rygi.
Za to dziś w pracy mnie po prostu "sflekowało". Więc siedzę teraz, raczę się herbatą carycy - mocną, czarną, słodką; z towarzyszeniem konfitur wiśniowych i orkiestry symfonicznej ;) i dziergam pomaleńku. Konfitury wiśniowe robiła Najlepsza z Ciotek, więc prawie jakby tu była :)