piątek, 27 maja 2011

Stadion

W ubiegłym roku podczas spaceru zrobiliśmy stadionowi zdjęcia obrazujące postęp prac:
Obecnie - po ponad roku czasu stadion wygląda następująco:
Jest złocisty, lśniący, jeszcze pusty w środku - w tym sensie, że nie posiada w całości umiejscowionych wewnętrznych urządzeń. I jest bardzo piękny na tle starych towarowych torów, wykopów, rozbiórek.
Elewacja podoba mi się szczególnie, bo wspaniale odbija i jednocześnie wchłania światło, a przy tym płyty tego złocistego tworzywa opalizują.
Niestety uchwycenie tego przekroczyło moje umiejętności jako fotografa.
Ale za to - pokażę Wam zdjęcie z okna mojej sypialni:
Najpierw z niewielkim przybliżeniem -
A tu odległość rzeczywista:

środa, 25 maja 2011

VARIA

Najpierw taneczna inspiracja. Znalazłam na pewnym blogu, którego adresu niestety sobie nie zachomikowałam, a szkoda, bo były na nim przepiękne sutasze. Te tancerki oczarowują. Oglądałam w bezruchu.


A co poza tym? Rok szkolny tam gdzie uczę się tańczyć dobiega końca. Nie zauważyłam, by grupa miała ochotę przekształcić się w prawdziwy ATS-owy tribe. Może rzucę hasło na tanecznym forum? A może poczekam do kolejnego semestru? W każdym razie - wiem, że klasyczny taniec brzucha z pewnością będę dalej ćwiczyć dla techniki i równowagi psychicznej, jaką mi to zapewnia. I dla giętkości ciała, zmęczonego siedzeniem.
Natomiast ATS jest moim tanecznym marzeniem. Pełna improwizacja w pełnym porozumieniu z siostrami - tancerkami. Brzmi głupio i górnolotnie, ale daje ogromną satysfakcję.
***
Teraz odrobinkę kosmetyki.
Najpierw mój nowy BBCream. Zużyłam tubkę 20 ml Missha Perfect Cover i postanowiłam szukać czegoś innego. Missha ma świetny filtr słoneczny i jest ogromnie trwała na twarzy, ale jej odcień obecnie jest za jasny. Wybrałam markę popularną w Korei, to jest SkinFood. Konkretnie grzybowy SkinFood, mocno odżywczy i ogólnie wszystkomający. Taki krem, który tylko nie pierze i nie prasuje, ale poza tym jest super.


Moje odczucia? Kolor 01 radiant skin bardzo ładnie dopasowuje się do karnacji. Ukrywa czerwone naczynka koło nosa, przebarwienia pod oczami, wyrównuje koloryt, nawilża, pozostawia świetlisty poblask. Ale po kilku godzinach w klimatyzowanych pomieszczeniach zaczyna się delikatnie błyszczeć i ścierać, wymaga matowienia pudrem. Co mi nie przeszkadza, bo zapach pudru bardzo lubię i ogólnie jestem pudernicą :)
Żeby było śmieszniej - wzięłam też udział w całkiem europejskim konkursie organizowanym przez portal Wirtualna Polska i Laboratorium SVR. Byczo, wygrałam trzy kremy. Sądziłam, że będą to próbki, ale przyszły do mnie pełnowymiarowe produkty. Pękam z dumy, ale ponieważ jeszcze nie próbowałam, to się nie wypowiem. Mam obecnie lanokrem nawilżający Ziaja med do skończenia (lokalny patriotyzm uzasadniony jakością :), bo to gdańska marka ) i dość kiepski nawilżający krem Lirene do zużycia. Więc na razie obejdę się smakiem. A oto moje zdobycze:


***

Na koniec bento z początku tygodnia. Troszkę się w tej sztuce opuściłam i nadrabiam teraz:

Pudełka z Urara bento są w nieustannym użyciu, najbardziej je lubimy :)

wtorek, 10 maja 2011

Sutasz

Zobaczyłam. Zaintrygowało mnie. Spróbowałam.
 Oto pierwszy mój sutaszowy wytwór, dość przyjemny. Żebym tak tylko umiała mu zdjęcie zrobić...

Troszkę krzywy, troszkę niesymetryczny, ale miły dla oka, migocący. Będzie z niego przypinka do włosów dla mojej instruktorki tanecznej.
Kolekcja sznurków zatem wzrosła znacznie, ale co ja na to poradzę? :)

czwartek, 5 maja 2011

Wege-tydzień, saggaty i kokosy

Wegetariański tydzień zaczęłam wczoraj. Nie mam ochoty na mięso w sposób szczególny ostatnio. Pora zatem uwarzywnić się nieco. Zupy bez udziału mięsa, duszone warzywa, ryż i kasze - witajcie. Sery, jajka, naleśniki - przybywajcie. A mięso niech je mój Mąż, on lubi zawsze i w każdej postaci.
Dziś w menu zatem: krupnik z kaszą jęczmienną - zawsze z jęczmienną, nie mam odwagi spróbować kaszy jaglanej do krupniku, a nuż będzie bardzo niedobry? Kasza jest średniej grubości, zazwyczaj wybieram pęczak lub - bardziej wytwornie - kaszę perłową, dziś jednak miałam tylko pospolitą łamaną kaszę, więc z taką będzie zupa. Zresztą - krupnik nie należy chyba do zup szczególnie wytwornych i wykwintnych, prawda? ^^ Do pracy zabiorę na wieczór fasolę z ryżem. Danie proste, smaczne i chrupkie dzięki lekko tylko zeszklonemu selerowi naciowemu. Przygotowywałam to sobie na wczorajszą kolację po zajęciach ATS, ale spora miseczka się uchowała :)
Jutro cukinia. Mam już zapas w lodówce. I słony bałkański ser do niej też mam :)
Będzie też duszona staropolska kapusta, będą naleśniki ze szpinakiem i fetą, moje najulubieńsze z razowej mąki, będzie zupa z soczewicy i soczewicowe kotleciki. Mniam, yummy, pycha.
***
Ze spraw niejadalnych: mój Miły podarował mi saggaty od Turquoise International. Rozmiar BE, czyli pośredni, taki dla początkujących i uczących się. Będą w sam raz. wyglądają sobie - o, tak:

To zdjęcie pochodzi ze strony producenta i najlepsze nie jest, więc podkradłam z sieci ciut lepsze:
Zdjęcie pochodzi ze sklepu http://www.alimahscloset.com, gdzie poza tym znalazłam parę fajnych tanecznie rzeczy.
***
I jeszcze ogłoszenie duszpasterskie na koniec: działa już strona poznańskiego plemienia Ouled Nail.
Lektura obowiązkowa :)
A kokosy z tytułu? Idą do mnie w formie olejku do włosów indyjskiej marki Dabur Vatika. Żegnajcie, suche włosy. Opowiem o nim bliżej, jak paczka dotrze.