Tymczasem:
* łapki do garów, z bloczków uszytych... yyyy... dawno. Po wzorach można poznać, jak dawno :)
* imbrykowy ocieplacz, moja ulubiona forma. Pijam dużo herbaty, bardzo dużo. Zaparzam w imbrykach. Mam ich kilka w domu, z pięć chyba w różnych pojemnościach... Do szycia wykorzystałam muszelkowy panel, uszyty kiedyś bez wyraźnego celu. Pikowanie z tyłu - maszynowe, z wolnej ręki. Z przodu - przepikowałam ręcznie pojedyncze muszelki, co niestety przyczyniło się do lekkiego zmięcia u podstawy. ale od czego jest para w żelazku... Najbardziej podoba mi się wściekły kontrast kolorów.
Stoi samodzielnie :), ale fotograf stał krzywo:
* I na koniec coś, co zostaje ze mną, bo się nie do końca udało. Owalna łapka do garnków, z bardzo źle wszytą lamówką. Ładna, ale "nie do ludzi". Uszyta z naprawdę małych resztek...
Zawsze podziwiam precyzję wykonania tych elementów i ich połączenia ze sobą!
OdpowiedzUsuńFajne w patchworku jest to, że można wykorzystać najmniejsze resztki tkanin. *^o^*
śliczności! choinki ochładzają mi w sam raz klimat ;) i nawet łapka okrągła wcale nie wygląda na niedopracowaną a wręcz przeciwnie, wszystko jest cudnie wypikowane, ocieplacz na imbryk rewelacyjnie uszyty z muszelek!
OdpowiedzUsuńU Ciebie to nawet te rzekomo nieudane rękodzieła wychodzą świetnie!
OdpowiedzUsuńmi też się podoba wsiekły kontrast:)
OdpowiedzUsuń