Zgodnie z obietnicą - mały kurs muszelkowania dla Was. Część teoretyczna będzie krótka, część praktyczna okraszona zdjęciami. Słabymi, jak to moje zdjęcia zazwyczaj; ale coś tam widać.
TEORIA
Muszelki należą do grupy patchworków tesselation, czyli takich, które składają się z jednakowych w kształcie łatek. W dawniejszych czasach ten kształt wykorzystywano w szyciu tzw. scrappy quilt, czyli rzeczy uszytych z resztek, łatek pojedynczych, pozornie do siebie nie pasujących tkanin - podobnie jak kształt sześciokąta, kwadratu czy rozmaitych trójkątów. Zasadniczo rzecz polegała przede wszystkim na tym, by żadna najmniejsza szmatka się nie zmarnowała - w pionierskich czasach, w uboższych warstwach ludności ta kwestia była bez wątpienia nader istotna.
W czasach dzisiejszych, kiedy narzuta z łatek jest elementem raczej dekoracyjnym niż ściśle użytkowym, broniącym od chłodu, fakt ten ma mniejsze znaczenie. Ale dlaczego by nie zabawić się w dzielną pionierkę i nie spróbować wykonać własnymi rękami takiej uroczej patchworkowej rzeczy?
NIETEORIA
Co potrzebujemy na początek?
* papier na kształtki - sugeruję użycie odzysku - reklam, jakichś informacji od banków (w rodzaju "gratulujemy! tylko Ty możesz wziąć ten niezwykły kredyt..."). Papier do drukarek jest dobry do tego celu
* tkaniny bawełniane
* igły do ręcznego szycia
* nici - ja preferuję bawełniane, ale zwykłe do szycia maszynowego też będą dobre
* nożyczki do papieru, nożyczki do tkanin - nie mieszajcie ich, a obie pary będą dłużej żyły
* ołówki - jeden do papieru, HB, a do tkanin B lub 2B. Nie żałujemy im ostrzałki :)
* cienki karton na wzorniki
Opcjonalnie
* bryłka wosku do woskowania nici - będą gładsze, mniej skręcające się
* naparstek - ja bez niego nie umiem, ale wiem, że to nie jest popularne narzędzie
Z góry muszę Was uprzedzić, że ta praca to całkowita manufaktura, przynajmniej w moim wydaniu. Nie używam bowiem gotowych kształtek papierowych, jakie można kupic w amerykańskich sklepach patchworkowych; nie używam również urządzeń w rodzaju accuquilt do masowego wycinania łatek, chociaż na pewno przyspiesza to pracę. Moja metoda jest maksymalnie pionierska :)
Ostrzeżenie: nie mieszajmy tkanin bawełnianych z innymi. Lny czy tkaniny sztuczne mogą inaczej reagowac po praniu, mieć inną kurczliwość i nasza praca może ulec zniszczeniu. Nie sugeruję również mieszania takin dekatyzowanych z niedekatyzowanymi z tych samych względów, chociaż ta akurat zasadę bezczelnie sama łamię :) I nic.
Zaczynamy.
Potrzebne nam będą dwa wzorniki, czyli kształtki z cienkiego kartonu. Jedna mniejsza, do papierowych muszelek, druga większa, do materiałowych. Różnica wielkości pomiędzy nimi jest to szerokość szwu, czyli 1/4 cala (ok. 0,6 cm). Można ten zapas uczynić większym, to w niczym nie zaszkodzi. W sieci są dostępne wzory, łatwo sobie pobrać, wydrukować czy przerysować. Ja swoje odrysowałam z jednej z moich bezcennych książek.
Najpierw przygotowujemy zapas papierków, pamiętając o precyzji:
Potem materiały:
Uwaga! na powyższym zdjęciu nie jest zachowany kierunek nitki prostej, a powinien być. Muszelka powinna stać na swojej nóżce idealnie wzdłuż nitki, dzięki temu później, po licznych praniach nie będzie się marszczyć i naciągać, a to bardzo ważne. Potem kroimy: ja robię to pojedynczo, ale sądzę, że można spiąć szpilką kilka warstw i kroić na przykład trzy na raz.
I zaczynamy pierwszy krok szyciowy: układamy papierowy podkład na środku tkaniny na jej lewej stronie, zachowując odległość od krawędzi na szerokość szwu. Starannie wyrównujemy i przypinamy szpilką. Następnie rozpoczynamy fastrygę: igłę wbijamy w muszelkę od strony tkaniny przekłuwamy się przez papier i zagięty brzeżek materiału.
Następnie prowadzimy drobniutkie fastrygowe szwy wzdłuż brzegu materiału na czaszy muszelki:
Do mniej więcej 0,5 cm przed końcem brzegu, po czym znów wkłuwamy się w papier:
A potem zaciągamy ostrożnie nitkę, dzięki czemu przymarszczony brzeg ładnie zawija się wzdłuż krawędzi czaszy
Potem zaciągamy całkowicie nitkę, dzięki czemu materiał przylega gładko:
A ponieważ przymocowany jest do papieru tylko szpilką i dwoma szwami, przyfastrygowujemy grubszą fastrygą wzdłuż półokrągłej krawędzi:
I muszelka - nasza pierwsza - gotowa :)
Teraz jeszcze odpowiednia ilość powtórzeń i układamy sobie kilka na próbę, co mocno podbudowuje motywację :)
W następnym odcinku: jak to ze sobą połączyć?
o matko i córko! wygląda jeszcze trudniej niż produkcja sześciokątów...!
OdpowiedzUsuńNieprawda :) to bardzo proste, ale trzeba wziąć iglę w rękę. A potem to już nie można się powstrzymać...
UsuńWyższa szkoła jazdy ;) Że też Ci się chce...
OdpowiedzUsuńto samo pomyślałam :]
Usuńojej jakie to skomplikowane, chyba by mi rok czasu zajęło stworzenie takiego cuda:)
OdpowiedzUsuńeh niestety to ja się nawet na materiałach nie znam, więc skąd tu wiedzieć co się nada:/
Dlatego właśnie zapraszam na szycie i ploteczki :)
UsuńA najlepszym źródłem tkanin na patchwork - poza specjalistycznymi sklepami - jest lumpex :) te wszystkie bawełniane koszule w krateczki, paseczki, rzuciki... raj normalnie :)
Podziwiam Cię , naprawdę! Zanim wciągnęły mnie druty, dużo czasu poświęcałam na odwiedzanie wszelakiej maści blogi patchworkowe. Uwielbiam patchworki, na pewno , jestem nawet na 100% pewna , że spróbuję tej techniki w najbliższej przyszłości. Na razie druty mną całkowicie zawładnęły , a przy dzieciach tak trudno wyżebrać chociaż godzinkę, tak czy inaczej z przyjemnością zawsze odwiedzam Twój blog i będę wyczekiwała dalszej części. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiolu, czekam na rezultaty! Część druga, czyli aplikacja, będzie wówczas, gdy już obliczę wymiar gotowego wyrobu. A na razie produkcja i szatkowanie papieru trwa :)
Usuń