Katastrofa. Sił mam mniej więcej tyle co mój kot, telefony służbowe kilka razy na dzień - śmieszne uczucie, rozmawiać z partnerem biznesowym leżąc sobie w pościeli w czerwone zygzaczki - nie chce mi się nic. Dobrze chociaż, że Jesienny Ogród coraz bliżej końca.
Ale za to planuję elementy mojej wymarzonej dioramy. Zaprojektowałam wiele rzeczy, z kilkoma będzie musiał uporać się mój Mąż, niestety. No i dziergam kocyk do lalkowego pokoju, warkoczowo - ryżowy, z szetlanda naturalnego koloru. Szetland gryzie, ale pasuje mi do pomysłu. Do tego kocyka zrobiłam sobie sześć śmiesznych markerów z kuleczek jadeitu bursztynowego. Miały być na laleczną kolię :)
W ogóle temat dioramy mnie pochłania. Naoglądałam się miniaturowych domków w skali 1:12, wieczorami przez Skype rozprawiam o konstrukcji mebli z moim Tatą... przy okazji dowiedziałam się, że gdzieś na podlondyńskim bazarze miał w rękach książkę o meblach dla lalek. Kupił tą o ubrankach... prześlicznie wydaną książkę z wykrojami dla porcelanek. A podręcznik lalkowego meblarstwa został.
Ale nic to. Projekt kominka i wykonania tegoż opracowany w szczegółach, trzeba tylko wstać wreszcie z łóżka. Projekt ścianek dioramy - dwie całe i kawałeczek - opracowany bardzo starannie, łacznie z dekorami i kolorami. Półeczka na książki i kufer na skarby zdekupażowane i pomalowane. Projekt fotela i podnóżka "in progress". Pled się dzierga. Pomysłu na dywan - poza haftem gobelinowym - brak. Serwis porcelanowy jest.
I to nie koniec...
Nie mam miejsca na lalkową dioramę, nawet taką dla Lati, ech... Tym bardziej będę czekać na Twoje dzieło! ~^^~
OdpowiedzUsuń