Sześciokąty rosną. Tempo przyrostu nie jest może imponujące, a na dodatek muszę dokroić łatek na rozetki, ale tego się spodziewałam, rozszerzając rząd o dodatkowe rozetki. Bardzo mnie ten kolorowy łaciak rozwesela i z pewnością w niejeden mroźny poranek będziemy się pod nim tulić i kulić, ciesząc się ciepłem. A w końcu trafi on na to wiejskie łóżko, któremu jest przeznaczony!
Na razie jest okropnie wymiętoszony, ale od czego są żelazka? :)
W tamtym końcu bliżej ściany jest za mało czerwieni, trzeba uzupełnić w bieżącym rzędzie.
Pięknie Ci idzie! Na zimę akurat będzie gotowe. *^v^*
OdpowiedzUsuńOj, musi być gotowy wcześniej :) ponieważ po uszyciu jego i flowering snowball zaczynam dwa projekty: ręcznie Tumbling blocks dla Mariusza i wedding ring dla sprawdzenia się z trudnymi formami :)
UsuńŚwietnie to wygląda - uporządkowana rustykalność :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać całości!
UsuńAle kolorowo! Z pewnością będzie przy każdym spojrzeniu cieszył oczy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba :)
UsuńSuper! Sprawnie Ci idzie;)
OdpowiedzUsuńNadal zapraszam na herbatę i wspólne szycie :) to nic trudnego!
Usuńwspaniała alternatywa dla koca :)
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że z bawełnianym cieniutkim (ok. 3-4 mm grubości) wkładem stanowi rzecz lepsza niz koc - jest leciutki i nadal ciepły. A bawełniany wkład juz do mnie jedzie w ilości 12 metrów kwadratowych, jupi!
UsuńSuper! Podoba mi się takie podejście, że lepiej powoli, ale z radością:)
OdpowiedzUsuńTo chyba podstawowa idea patchworku - radość :)
Usuń