niedziela, 18 listopada 2012

Cynamon.

Kiedy jest zimno, warto sobie przypomnieć, że nie tylko kaloryfer grzeje. Szczęśliwi posiadacze kominków i piecyków dorzucają na ruszt, przekręcają wajchy i mają cieplej. Ja uruchamiam kominek zapachowy i grzeję się zapachem.
Ze sklepu zapachdomu.pl zamówiłam kilka tarteletek woskowych Yankee Candle. Zapachy rzecz jasna jak najbardziej zimowe - cynamon, przyprawy, sosnowe igły, zmrożone żurawiny. I nieświąteczna czerwona róża.
Mój Miły niestety niezupełnie dobrze znosi takie atrakcje, więc rozkoszuję się nimi pod jego nieobecność. Zabrałam sobie nawet "Sparkling cinnamon" do pracy. Na nocnej zmianie rozgrzewałam się cynamonowo-goździkowym aromatem przypominającym grzane wino. Zapaliłam kominek w kawiarni kina, egoistycznie, dla siebie - by przechodząc przez hol kina stale i wszędzie czuć ten zapach.
Takie niepozorne krążki. O dziwo - mimo, że alergicznie reaguję na różne świeczkowe działy w drogeriach i marketach, te zapachy tylko mnie koją. Nie drażnią. Nie robią bólu głowy. Nie otumaniają.
 Obsługa sklepu - bardzo dobra. Miły kontakt, poczucie humoru i przyjemny głos Pani, która kompletując moje zamówienie musiała mi donieść, że jednego z zapachów już nie ma w dostępności.


Dziś znów idę na noc, zmagać się z nastoletnimi wampirami i wilkołakami.
Zabieram ze sobą "Kitchen spice" - pomarańcze i korzenne przyprawy. |
A jutro...
:)

2 komentarze:

  1. Myślę, że taki zapachowy kominek w kinowym hallu sprawia przyjemność nie tylko Tobie. Ja bym była zachwycona, gdyby kino przywitało mnie zapachem zmrożonej żurawiny albo pieczonych jabłek. *^o^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypadkiem zaplątał się i u mnie taki jeden wosk. Skonstruowaliśmy kominek z popielniczki i odpowiedni podziurawionej puszki, a ja potem przepadłam. To zupełnie inna historia niż świeczki, z którymi do tej pory miałam do czynienia. Muszę zaopatrzyć się w kominek z prawdziwego zdarzenia oraz oczywiście zapas tarteletek. Mniam.

    OdpowiedzUsuń