Namiętność do szycia łaskawie zechciała do mnie wrócić... na razie patchworkowa, ale dobre i to. Strasznie jestem rada, że wreszcie znów czuje igłę w palcach i odnoszę sukcesy ;)
A oto one:
1. Spróbowałam sztuczki pomagającej uszyć wzór dresden plate. Sztuczka jest prosta, zaś wzór przypominający o cennych talerzach z drezdeńskiej porcelany był szalenie popularny w latach 20 i 30-tych XX wieku. Na próbę wybrałam skrawki, jakie były pod ręką bez wdawania się w nurkowanie po zasobach szmacianych i efekt jest dość ponury, ale nie szkodzi. Najważniejsze, że poradziłam sobie bardzo dobrze z naszyciem aplikacji. Nie jest to jeszcze poziom Baltimore Album Quilt, ale czynię postępy :)
Po spróbowaniu sztuczki zostałam z pojedynczym talerzem, który przerobiłam na, uwaga, oczywiście ocieplacz do imbryka. Pikowałam maszynowo, a sam talerz ozdobiłam grubą czerwona nicią przy uzyciu ściegu stab stich, również grubego. Wyszło dość rustykalnie, ale to już chyba efekt uboczny "Domku na prerii" słuchanego w trakcie szycia :)
2. Skończyłam dwa wierzchy patchworków. Sześciokąty kilka dni temu, czerwono-szary flowering snowball dziś. Uroczyście zapowiadam, że następna maszyna będzie miała regulowany docisk stopki, funkcję start-stop i sprawną żarówkę :) Oba wierzchy są bardzo udane, tu bez fałszywej skromności! Teraz czeka mnie zamówienie tkanin na spód, ale o tym za moment.
Oba mają wielkość dostosowana do możliwości mojego mieszkania, jeśli chodzi o skanapkowanie ich do pikowania, a także jeśli idzie o przestrzeń pod ramieniem maszyny, żeby wsadzić tam gruby wałek zrolowanych tkanin i wypełnienia w trakcie pikowania. Jest to jednak rozmiar nadający się do przykrycia w trakcie drzemki czy leniuchowania w chłodny wieczór na kanapie, z książką.
Kiedy dokonam zakupu odpowiedniej maszyny, z dłuższym ramieniem, będę mogła pomyśleć o większych kapach!
3. I na koniec spody. Wypełnienie w postaci 12 metrów kwadratowych bawełnianego wkładu do patchworków przyjechało do mnie rok temu. Nareszcie naruszę ten zapas! Pozostało mi jednak zakupienie tkanin na spód. Zdecydowałam się na sklep drecotton.pl, ponieważ mają tkaniny o szerokości 160 centymetrów. Do czerwonego wybrałam szare fale, które w jakiś sposób moim zdaniem doskonale pasują do krzywizn wzoru. Oto te szare fale:
Ewentualnie rozważę jeszcze szare grochy. Natomiast mam kłopot z sześciokątami. Są kolorowe i niepoważne, więc kusi mnie, by wybrać na przykład te niepoważne ptaszki:
Ale z drugiej strony może skusić się na jednobarwne tło, dzięki któremu wykończenie spodu bordiurą z sześciokątów będzie bardziej wyraziste? Taki pierwotnie miałam plan, dopóki tkanina nie okazała się za mała :) Na szczęście mam już na nią pomysła!
Jestem nieustannie pełna podziwu dla Twoich patchworków! Piękna niesamowita robota!
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię sklep drecoton.pl, mam od nich trzy materiały i już szykuję się na kolejne zakupy... ^^*~~
I też mam aktualnie maszynę bez światła! W piątek myślałam, że druga maszyna mi wysiadła, ale okazało się, że to żarówka się przepaliła, świecę sobie na stopkę lampą podłogową z wyginaną główką, potrzeba matką wynalazków! *^w^*
To jedna z czystych radości mojego życia! A co do żarówki - dziś Mariusz wykręcił żarówkę z maszyny i popadł w konsternację, bo nie dość, że bagnetowa, to jeszcze nietypowa :( Chyba szybciej będzie kupić nową maszynę :(
Usuńkup te ptaszki, kup. są świetne :)
OdpowiedzUsuńMnie też wydają się urocze! Są takie... beztroskie! :)
Usuń