sobota, 4 kwietnia 2015

Prucie, wdawanie, znów prucie...

I żeby nie było, ze kłamię, zobaczcie: znowu czeka mnie prucie, tak szkaradnie wszyte są rękawy. Jestem zdumiona, że TAK BARDZO MI SIĘ ZNÓW NIE UDAŁO. Nie, żebym do tej pory była mistrzynią wdawania rękawów, bo to moje pierwsze, ale na ogon Zoe, to nie powinno tak wyglądać.
W każdym razie - ostatnio sporo porażek: nieudana sukienka na jakiś czas poszła do pudła, nieudany sweterek czeka na decyzję o pruciu, bo stał się w toku roboty za duży w biuście. Być może to moje złudzenie, może będzie dobry, więc nie sprułam go od razu w złości :) W każdym razie, po skończeniu rękawów muszę poprawić na pewno jeden przód.


W ramach relaksu pomału wszywam rozetki do Szalonych Sześciokątów, co pomaga mi odzyskać równowagę. Zobaczcie - to przedostatni pas rozetek, potem wszyję ostatni i będę mogła rozpocząć pikowanie. Pled nie był przeznaczony na podwójne łóżko, a mimo to niemal do niego dorasta :)
Uwielbiam żywe kolory :)



A w kolejnym poście, za chwilę, opowiem o mojej nowej zabawie. Na razie muszę interweniować, bo koty wzięły się za łby i walka jest nierówna. 3 kilogramy Zoe przeciwko 7 kilogramom Igiełki. 

4 komentarze:

  1. Nie jest tak źle z tym rękawem! Nie poddawaj się, wdawanie rękawów nie jest łatwe, ale w końcu zawsze się to udaje.
    Twój patchwork jest imponujący! Skoro już tyle elementów zszyłaś to może warto dodać jeszcze kilka i zrobić porządną narzutę na wielkie łóżko? *^v^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie będę poddawać :) Sukienka poszła do pudła, żeby mogła sobie przemyśleć swoja postawę :p
      A ja poprawię te rękawy, podniosę trochę szew na ramieniu i będzie się układać.
      A co do pledu - tu niestety jest pewien problem: mam za małe mieszkanie, żeby rozłożyć do "skanapkowania" wszystkie warstwy patchworka. Musze więc ograniczać je do dostępnej powierzchni podłogi :( Ten czerwony z wzorem frosted snowball będę chyba musiała zabrać na sale gimnastyczą w sąsiedniej szkole :)

      Usuń