Założę się o moją nową puderniczkę, że nie tylko ja na to cierpię... mniej więcej od początku lipca nasz siedmioosobowy zespół managerski w pracy zredukował się do pięciu osób. Przez większą część sierpnia z tych pięciu osób dwie były na urlopach. Czyli trzy osoby wykonywały pracę siedmiu. Efekt? Poza oczywistym zmęczeniem, pomyłkami wynikającymi z braku porządnego wypoczynku i stresem jest też efekt pozytywny: nauczyłam się układać grafik załogi. Tygodniowy grafik dla sześćdziesięciu osób, w tym części na umowę o pracę, a części na zlecenie, z uwzględnieniem etatów, norm dobowych, urlopów i zmian kluczowych. No i limitu godzinowego przypadającego na dany tydzień dla mojego miejsca pracy. I godzin dla dochodzącego operatora dla Projektorni. Jestem z siebie bardzo dumna, bo to trudna praca :)
W międzyczasie przyszła moja nowa lalka. Jak pamiętacie, kupiłam z drugiej ręki Custom House Ange Ai Hani. Roboczo nazwałam ją Amelką, ale bardziej pasuje mi do niej Adelka i tak już chyba zostanie. Ma taki wyraz buzi, jaki zawsze wyobrażałam sobie u Adelki z "Dziwnych losów Jane Eyre". I taka też czeka ją stylizacja.
Na razie przyjechała do mnie z jaskrawymi morskozielonymi szklanymi oczkami i peruką z moheru w kolorze żółtym. Makijaż ma jak dla rudzielca albo brunetki, mocno różowawy, więc z tą peruczką daje zły efekt. Ale z braku funduszy na lepsze rzeczy będzie musiała poczekać. Ogólnie rzecz ujmując jest słodka, zatem stylizacja na panieneczkę z angielskiego dworu - te wszystkie sukienki, mała harfa, miś i ręczne robótki - jest dla niej wymarzona. Chociaż widaywałam już Hani - urwisy w sztruksowych spodenkach i z łatkami na kolanach :)
Mam jeszcze jedną zdobycz: moi Rodzice wyszperali i podarowali mi kanapę dla moich lalek. Jest imponująca i wspaniała :)
Na zdjęciach pierwsza sukieneczka mojej roboty. Ma za małe wycięcie pod szyją i kilka konstrukcyjnych błędów, które bardzo widać - podkrój ramion, źle wdane rękawy i jeszcze parę "kwiatków". Ale rada jestem ze zmierzenia się z tym rozmiarem i samodzielnego opracowania wykroju. Lalka ma 27 cm wielkości, to frajda szyć takie rzeczy :)
Jak Wam się podoba?
Hani była kiedyś na mojej wishliście, potem zrezygnowałam z tak małych lalek, ale sentyment do tego moldu pozostał. ~^^~ Sukieneczka niczego sobie, nie widać niedomagań!
OdpowiedzUsuńOch, jest przecudna! Z problemów z sukieneczką widzę tylko krzywy fartuszek, ale to przecież musi być celowe. Chciałabym umieć tak obszyć moje panny... :-))
OdpowiedzUsuńciekawe hobby :)
OdpowiedzUsuń