piątek, 27 sierpnia 2010

Patchwork w barwach jesieni...

Musiałam. Grandmother's Flower Garden chodził za mną od dawna, po prostu musiałam spróbować. I nadarzyła się okazja :)
Hikari, która będzie malowała główkę Lisbeth zgodziła się zrobić to na zasadzie wymiany za patchwork. Bardzo się ucieszyłam, kiedy napisała, że ponad wszystko kocha jesień i za nią tęskni. Wy, moje miłe Czytelniczki, wiecie jak bardzo podzielam jej miłość. Jesień to według mnie najpiękniejsza pora roku, najsłodsza i najsmutniejsza...
Przed rozpoczęciem pracy nad patchworkiem zajrzałam do kolekcji specjalistycznych angielskich i amerykańskich poradników, które podarował mi mój Tata. To w sumie sześć ksiąg, zawierających wiedzę o każdej dziedzinie dotyczącej pracy ze ścinkami :) Bezcenny zbiór.















Grandmother's flower garden zwany jest równiez Honeycomb, ze względu na fakt, że szyje się go z sześciokątów na planie plastra miodu. A szyje się go metodą english piecing, przy użyciu papierowych szablonów przyfastrygowywanych wstępnie do kolejnych elementów.
Dla mnie szczególną zaletą tej grupy patchworków jest fakt, że szyje się je całkowicie ręcznie. Uwielbiam ręczne szycie, daje mi więc to okazję nacieszenia się tą techniką...
Mamy więc mnóstwo papierowych sześciokątów o boku długości 1 cala, mamy mnóstwo łatek skrojonych jako sześciokąty większe, z zapasem na szwy, mamy igły, nici do fastrygowania, szpilki, nożyczki, naparstek i - jak kapitan Enterprise - herbatę Earl Grey, gorącą. Naparstek to jeden z kilku porcelanowych, jaki posiadam. Lubię pracować z porcelaną - od kiedy palec mi zardzewiał w metalowym naparstku po kilku godzinach intensywnego szycia w upalny dzień :) Na Jarmarku Dominikańskim chciałam upolować naparstek z dmuchanego szkła, cieniutki i lekki, ale nie przewidzieli mojego rozmiaru ^^
Zdjęcia robiłam wczoraj późnym wieczorem, przy mojej wspaniałej robótkowej lampie z Sew-and-So (też prezent od Taty, czy też właściwie od Rodziców ), więc kolory są przekłamane bardzo mocno.















Mamy już część gotową, fajnie będzie sprawdzić, jak to ze sobą się połączy... Pierwsza nieśmiała próba:















Kilka sześciokątów później:















Mój egzemplarz dostał już imię: Jesienny ogród Hikari. Biorę się do pracy.

4 komentarze:

  1. No, no, nie wiedziałam, że patchworkuje się też ręcznie. Bardzo ładne kolory, i poznaję niektóre tkaniny! *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie pięknie :) kolory takie, jak lubię. No i jaka transakcja udana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Toz to bedzie szesciokatny obled! Az mi scierpla skora na haslo "szycie reczne"... :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma nic o moich zasługach!

    OdpowiedzUsuń