wtorek, 25 sierpnia 2015

Pęczak. Arborio. Czerwona soczewica. Poddałam się.

Panie i Panowie, uległam. Wraz z zejściem mojego nieodżałowanego czytnika elektroksiążek i wczorajszym ugotowaniem się karty graficznej w laptopie poddałam się presji i będę mieć smartfona. Cóż, moja nieszczęsna prawie sześcioletnia Nokia też już bardzo szwankuje i wyczynia ucieszne harce, w rodzaju samoczynnej zmiany dzwonka w trakcie dzwonienia, utraty wszelkich danych z karty pamięci na trzy dni i cudownego ich odzyskania... Czasem myślę sobie, że mała SI zamieszkująca mój telefon trochę się zdegenerowała i ma jakby... nie po kolei w bitach.
Żal mi będzie bardzo, bo ja się szalenie przywiązuję do posiadanych rzeczy, naprawiam jeśli to możliwe i opłacalne, i hołubię.
No, ale co mają z przyszłym smartfonem mają kasza i ryż? W sumie nic, tylko tyle, że łatwo będzie z listami zakupów, do tej pory pieczołowicie gryzmolonymi po upychanych w portfelu skrawkach. Że zdjęcia na bloga będą częściej, skoro nie trzeba będzie taszczyć aparatu.
I będzie może łatwiej się na "fejsbuniu"ze swoim coraz kompletniejszym wegetarianizmem lansować :p
Z w nagrodę za to, że przebrnęliście przez moje samochwalstwo, to proszę po bułeczce. To wyjątkowy wypiek, w początkowej fazie najlepiej nadający się na demonstracje lub ustawki. Złamania kości, podbicie oka i masowe wybijanie szyb jednym celnym rzutem gwarantowane.
Za to następnego dnia bułki były po prostu wyborne :)
Upiekłam je właściwie ze zmęczenia po pracy. Ciasto zrobiłam z mąki żytniej razowej, pszennej graham i pszennej białej, suchych drożdży, kilku łyżek oleju i łyżki naturalnego jogurtu, żeby weszły do ciasta bakterie mlecznego zakwasu. Ciasto wyrobiłam ręcznie pozbywając się złych emocji, podzieliłam na bułeczki i po uformowaniu wsadziłam na noc do lodówki. Rano poszły do pieca i... mniam. Ciepłe (dość twarde) bułki, Mariuszowa konfitura z czarnej porzeczki i pyszna kawa - śniadanie godne raju :)

8 komentarzy:

  1. Na konfiturę z czarnej porzeczki się wpraszam!!! *^o^*
    Ja też się złamałam i niedługo kupię porządny telefon, bo używanie LG7 powoduje u mnie nerwowe tiki i słowa powszechnie uważane za wiadomo jakie.... I też się przywiązuję do rzeczy, a im dłużej czegoś używam, tym więcej duszy temu czemuś przypisuję, jak kiedyś (gdy dziecięciem byłam) oddawaliśmy stary telewizor Rubin cioci, bo mama kupiła nowy, to prawie płakałam... Niestety, czasami trzeba się zebrać w sobie i wymienić sprzęty, żeby móc efektywnie działać!
    Może jakieś przepisy na dania z pęczakiem, ryżem czy soczewicą?... *^v^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Niech przyjeżdża" - usłyszałam zza ramienia, bo Mariusz niby przypadkiem czytał komentarze :) Czyli już wiesz :)

      Usuń
    2. Może to jest myśl, żeby pojechać sobie w moje urodziny w październiku nad morze?.... *^o^*

      Usuń
  2. powiem Ci, że niby mam smartfona, ale i tak używam go tylko do dzwonienia i wysylania smsów :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zasadzie mojego telefonika dotychczasowego tez używałam tylko w tej roli, ale widzę jak mój Mariusz eksploatuje swój smartfon i dostrzegam wiele pól zastosowań. Choćby notatnik w telefonie, wygodniejszy niż taszczenie ciężkiego papierowego kalendarza w torbie :)

      Usuń
  3. ja od dawna używam smartfona jako listy zakupów, łatwiej toto uporządkować i powykreślać niż na wymiętej kartce :3
    bułki wyglądają fajnie :3 lubię konkretne kamienne wypieki ^v^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyłam się obsługiwac projektory cyfrowe, nauczę się i smartfona :) Liczę na wygodę i uniwersalność tego urządzenia! A bułki były pyszne :)

      Usuń