Ten dzień skradał się powoli, od wielu lat. Właściwie wpełzał pomaleńku, wycofywał się i znów zdobywał przyczółki. Aż wreszcie nadszedł, minął i...
Zrezygnowałam już całkowicie z jedzenia mięsa. Z przyczyn światopoglądowych, etycznych, ekologicznych.
Od dawna jadłam mięso okazjonalnie. Och, najchętniej właściwie z mięs to wybierałam mocny rosół. Ta rezygnacja zresztą przyszłaby szybciej, gdybym nie leniła się w gotowaniu dla dwóch osób, mięsnej i niemięsnej. W końcu jednak jakoś zebrałam się w sobie.
Dopóki nie uda mi się nauczyć bilansowania diety, nie zrezygnuję z jajek i nabiału.
Liczę na więcej energii, mniej słodyczy, więcej smaków.
A Lola, moja nowa kuchenna pomoc mi w tym dopomoże :)
Lola ma różne umiejętności, sieka, miksuje, ciśnie soki i mieli ziarenka. Jest szybka i mocna.
To, co mozolnie musiałam miksować blenderem - żyrafką, teraz robi w jedną chwilkę.
Koktajl jaglany na śniadanie, sok ze Shreka na podwieczorek - jestem urzeczona.
No i nie pokazała Loli...... *^v^*
OdpowiedzUsuńByłaby prawdziwa draka, jakbym pokazała górę gratów piętrzącą się w zlewie, nie uważasz? :p To niestety jej jedyna wada - mycie. Ale co tam, dla chcącego nic trudnego, należy zawołać Męża :)
Usuń