Dzis rano waga pokazała mi 64,9kg. Jestem rada, gdyż jeszcze na początku sierpnia było to raczej 69,4, ale stres związany z urlopem Ojca Dyrektora oraz audytami rozmaitymi ujął mi nieco z ciała. Zatem pozwoliłam sobie dziś na upieczenie smakołyku, o który mój Mąż Żarłacz upominał się od dawna. Upiekłam brownie.
O tym, czy smaczne, przekonamy się późnym popołudniem.
Zostawię Wam kawałek :)
P.S. Zawór grzejnika syczy - chyba odpowietrzają nas przed sezonem. Kot zatem od kwadransa siedzi przy grzejniku, pilnie gapiąc się w ten syczący zawór. I wąsy mu drgają.
smacznego :*
OdpowiedzUsuńJa dziękuję, próbuję schudnąć i jakoś mi słabo idzie.... Chociaż z przyjemnością pożarłabym połowę!
OdpowiedzUsuńGratulacje! To mówisz, że wystarczy nie jeść, żeby chudnąć? Saaaa...... *^v^*
Chyba masz coś z zaworem, nie chcę Cię martwić. Odpowietrzyć to oni mogą z sykiem Twojego zaworu, ale stojąc przy Twoim grzejniku. Na kawałek brownie chętnie się załapię. Mój Żarłacz ma od tego zgagę, więc mam w domu zabronione:(
OdpowiedzUsuńWidzę że obie chudniemy gdy nas stres ściska ;)
OdpowiedzUsuń