Naprawdę, siadłam do maszyny z zamiarem uszycia poduszki. I co? Nie poszło mi... uszyłam znów pikowaną nakrywkę na imbryczek z herbatą. Tym razem jednak wcale nie patchworkową!
Przypomniało mi się bowiem, że gdzieś w pudle mam ukryty mały hafcik, ozdobne wiktoriańskie T.
T jak Time. T jak Tea. No to uszyłam :)
Dobrze mieści w sobie dzbanek od chodzieskiego serwisu śniadaniowego - wcale nie mały, bo mieszczący 6 filiżanek.
Czy nie jest zabawny? Troszkę jak biskupia mitra.
jest super :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że bardzo sympatyczny. I mięciutki!
UsuńPiękny! Takie cuda czarujesz, a ja mam dwie lewe ręce! : DD
OdpowiedzUsuńNie ma czegoś takiego jak lewe ręce! Ty masz talent do łączenia kolorów w makijażu, ja łączę kolory w tkaninach. Ty podkreślasz urodę makijażem, ja pikuję. I każde z nas robi to, co wychodzi mu najlepiej :)
UsuńOgrzewaczyk świetny. Ma klasę!
OdpowiedzUsuńNo no, sześć filiżanek, taki niepozorny ten dzbanuszek.
OdpowiedzUsuńTime for tea. Świetnie!
Faktycznie wygląda trochę jak biskupia mitra :D Ale jest bardzo ładny!
OdpowiedzUsuńPo co Ci ta poduszka?... Najwidoczniej nie jest przedmiotem natychmiastowej potrzeby, skoro cały czas "ucieka" i przekształca się w imbrykowe koszulki! *^v^*~~~
OdpowiedzUsuń