środa, 15 grudnia 2010

Wieniec świąteczny i różności rozmaite...

Dziś zrobiony i już wisi. Strasznie koślawy wyszedł mi w tym roku, ale nie miałam żadnego wieszaka drucianego z pralni, żeby zmontować podstawowe kółko. Więc ucięłam gałązek z wierzby pod domem i uwiłam podstawę. Bardzo wiotką i chudą wprawdzie, ale cóż. Musi wystarczyć.
Jemioła również zdobyta rabunkowo, ale tym akurat się nie martwię, to pasożyt - więc sumienie uspokajam tym, że oczyściłam drzewo ze szkodnika.
No a reszta bardzo zwyczajna - trochę ozdób, kokarda - kiedy patrzę na zdjęcia, to wydaje mi się, że bombki są zbędne i słomiane serduszka w zupełności by wystarczyły?

Brahdelt, ja też mam króciutkie paznokcie. Naprawdę. Kiedy zaczynają sięgać ponad opuszek, nie mogę chwycić igły, przeszkadzają mi, więc trzymam je bardzo krótko. I w kolorze :) A Tobie polecam drugi najlepszy wynalazek XX wieku - utwardzacz lakieru Seche Vite. Ja swój kupuję na ebayu oczywiście, bo kto chciałby przepłacać potrójnie w polskim sklepie? Nakładasz na jeszcze wilgotny lakier, odczekujesz 10 minut i potem hulaj dusza! Możesz zmywać, prać ręcznie, szorować kabinę i okna (sprawdzone), a lakier ani drgnie. I nieważne, czy to OPI czy Wibo z Rossmana. Bardzo się cieszę, że odkryłam ten preparat, bo ze względu na ręczne aktywności rozmaite zaraz po niecałym dniu miałam obtarcia i odpryski lakieru...
A przy okazji paznokci - przy ręcznym pikowaniu zwykle mocno uszkadzam igłą dwa w lewej ręce. Dzieje się to podczas podpierania czubka igły przebijającej się przez warstwy. Obecnie mam z tego powodu przerwę w pikowaniu, dopóki nie odrosną pazurki, bo w pewnym momencie igła zdziera paznokieć do krwi i rani. Nie wiem, dlaczego akurat tak układam ręce przy pikowaniu. Może istnieje jakiś magiczny naparstek chroniący przed tym?
***
Bardzo mnie ucieszyły Wasze komentarze dotyczące czapki. Do drutów mam sympatię, ale brak mi umiejętności niestety, a nie ma tu nikogo, kto by mi umiał pokazać. Żadnej życzliwej babci... Obecnie odkrywam, jak robić norweskie gwiazdki i nie ściągnąć robótki jednocześnie. Wcale niełatwe...

wtorek, 14 grudnia 2010

Uszata? Rogata?

Nie wiem. Dla mnie wygląda "kociato". Jest ciepła i nieco za płytka, ale to moja pierwsza czapka drutowana w życiu. Nieład na lodówce jest zwyczajnie domowy, więc pomińcie go łaskawie wzrokiem.
Przy okazji - pierwszy raz wrabiałam norweski wzór i się wciągnęłam ^^

czwartek, 9 grudnia 2010

Co robiłam, gdy mnie tu nie było?

Fiu, fiu...(jakby powiedział wróbel Ćwirek) - pracowałam. Ostatnio jakoś bardzo często na nocnych zmianach, co mnie zdemoralizowało zupełnie. Bezwstydnie wstawałam w południe po to, by powłóczyć się z odkurzaczem, wykapać i pójść do pracy. Dramat, wszystkie roboty stoją.
***
Kołderka dla Hikari wypikowana w połowie. To akurat praca wymagająca doskonałego światła, więc wykonywana zazwyczaj tylko w dzień. Może w grudniu uda mi się ją zakończyć?
Szydełkowy Szalikorost z bardzo popularnego w sieci wzoru przyrasta średnio o centymetr na tydzień.
Elementy do grudniowego wyzwania w Patchworkowej Gwieździe wiszą na tablicy.
Lalki zaniedbane, siedzą w szafce zagrożone zasypaniem przez książki.

Maszyna do szycia zarosła kurzem.
Kupiłam nowe lakiery do paznokci. Dotychczasowe oddałam Siostrze, bardzo z tego radej. Jak zwykle uległam globalizacyjnemu wpływowi  i dokonałam zakupów na ebayu. Opi, China glaze, Seche vite - właśnie stamtąd pochodzą. Trzy razy taniej niż w polskiej sieciowej perfumerii...
Przy okazji pochwalę się polskim zakupem - lakiery Colour Alike marki Barbra, naszej rodzimej. Zupełnie niezłe i w ładnym wyborze kolorów. Polecam, bo mają fajne nazwy, zupełnie jak Opi czy Essie :)
Wyznam, że na paznokcie mam fiksację. Przez bardzo wiele lat, prawie dwadzieścia, je obgryzałam. W międzyczasie dorobiłam się jeszcze odmrożeń rąk. Palce mam grube i krótkie jak paróweczki. Więc wynagradzam to sobie pięknymi kolorami lakierów, które ukrywają to, że każdy paznokieć ma inny kształt i długość płytki :) A co mi tam!

Rzecz jasna, czasem udało mi się coś zrobić. Maślane ślimaczki na przykład

Drożdżową rybę z soczewicowym nadzieniem

Prasowanie (kot pomaga)

Dziś siadam też do szycia. Mam wolne, każdy paznokieć w innym kolorze, zupa ugotowana już wczoraj zawczasu - hulaj dusza.
Pa.

niedziela, 14 listopada 2010

Na razie wygrywam...

Nadal sześciokąty.

Tego etapu pracy byłam bardzo ciekawa. Cały wierzchni bryt skończony, zatem pora była wydobyć papierowe szablony. Praca ta zajęła mi równo dwie godziny. Cierpliwe wyciąganie fastrygi i odkrycie, że nie naruszyłam igłą podczas szycia żadnego papierka. Fiu, fiu...
Narzędzie, które bardzo mi pomogło w tej pracy to kostka hafciarska. Moja wykonana jest z kości morsa i pochodzi z Kamczatki. Dawno, dawno temu kilka rzeźbionych szydełek i właśnie tą kostkę dostałam w prezencie. Są znacznie starsze niż ja, ale wygodnie się nimi pracuje. Ciekawe, czy faktycznie na Kamczatce je wykonano?
I na koniec:
Podobno sześciokąty można wykorzystać powtórnie. Hm... moje są tak pomiętolone, ze wolę pracowicie wyciąć nowe. Kiedyś, dawno temu używano do tego celu gazet, okólników, listów reklamowych. Zostawiłam sobie jeden Glamour na ten cel. Niechże będzie z niego pożytek.
Teraz pikowanie. Wybrałam technikę sashiko, zaraz zaczynam.