środa, 25 maja 2011

VARIA

Najpierw taneczna inspiracja. Znalazłam na pewnym blogu, którego adresu niestety sobie nie zachomikowałam, a szkoda, bo były na nim przepiękne sutasze. Te tancerki oczarowują. Oglądałam w bezruchu.


A co poza tym? Rok szkolny tam gdzie uczę się tańczyć dobiega końca. Nie zauważyłam, by grupa miała ochotę przekształcić się w prawdziwy ATS-owy tribe. Może rzucę hasło na tanecznym forum? A może poczekam do kolejnego semestru? W każdym razie - wiem, że klasyczny taniec brzucha z pewnością będę dalej ćwiczyć dla techniki i równowagi psychicznej, jaką mi to zapewnia. I dla giętkości ciała, zmęczonego siedzeniem.
Natomiast ATS jest moim tanecznym marzeniem. Pełna improwizacja w pełnym porozumieniu z siostrami - tancerkami. Brzmi głupio i górnolotnie, ale daje ogromną satysfakcję.
***
Teraz odrobinkę kosmetyki.
Najpierw mój nowy BBCream. Zużyłam tubkę 20 ml Missha Perfect Cover i postanowiłam szukać czegoś innego. Missha ma świetny filtr słoneczny i jest ogromnie trwała na twarzy, ale jej odcień obecnie jest za jasny. Wybrałam markę popularną w Korei, to jest SkinFood. Konkretnie grzybowy SkinFood, mocno odżywczy i ogólnie wszystkomający. Taki krem, który tylko nie pierze i nie prasuje, ale poza tym jest super.


Moje odczucia? Kolor 01 radiant skin bardzo ładnie dopasowuje się do karnacji. Ukrywa czerwone naczynka koło nosa, przebarwienia pod oczami, wyrównuje koloryt, nawilża, pozostawia świetlisty poblask. Ale po kilku godzinach w klimatyzowanych pomieszczeniach zaczyna się delikatnie błyszczeć i ścierać, wymaga matowienia pudrem. Co mi nie przeszkadza, bo zapach pudru bardzo lubię i ogólnie jestem pudernicą :)
Żeby było śmieszniej - wzięłam też udział w całkiem europejskim konkursie organizowanym przez portal Wirtualna Polska i Laboratorium SVR. Byczo, wygrałam trzy kremy. Sądziłam, że będą to próbki, ale przyszły do mnie pełnowymiarowe produkty. Pękam z dumy, ale ponieważ jeszcze nie próbowałam, to się nie wypowiem. Mam obecnie lanokrem nawilżający Ziaja med do skończenia (lokalny patriotyzm uzasadniony jakością :), bo to gdańska marka ) i dość kiepski nawilżający krem Lirene do zużycia. Więc na razie obejdę się smakiem. A oto moje zdobycze:


***

Na koniec bento z początku tygodnia. Troszkę się w tej sztuce opuściłam i nadrabiam teraz:

Pudełka z Urara bento są w nieustannym użyciu, najbardziej je lubimy :)

1 komentarz: