sobota, 26 lutego 2011

Kryształy

Osoby, które od dawna czytają mnie, wiedzą jak bardzo kocham piękno ludzkiego głosu. Zdzisława Donat i Philippe Jaroussky to moje najcenniejsze odkrycia w tej dziedzinie. Cenię eleganckie piękno głosu Andreasa Scholla, przepadam za poczuciem humoru u Montserrat Caballe, uwielbiam sposób, w jaki Haendel i Vivaldi łączą słodycz i smutek, by z głosu śpiewaka wydobyć najczystsze tony... Kiedy słyszę arie z Rodelindy, Xerxesa rozumiem ludzi, którzy zaprzęgali się do powozów znanych śpiewaków. Mogłabym kornie klęczeć u progu Jarrousky'ego dla jednej czystej nuty...
Ale dziś, skoro mam dzień wolny, a w domu oprócz mnie jest tylko kot - który nie przepada za koloraturami :) - powędrowałam przez zasoby sieci, żeby odkryć coś nowego.
Na początek - porównanie. Ten sam utwór, dwa wykonania. Głos Europejczyka w kontraście do głosu Japońskiego kontratenora. Emocje przeciwstawione wytwornemu poczuciu spokoju. Jarroussky i Hashimoto Kengo.

Nagrania z Youtube, więc zachęcam do zdobycia lepszych.
Są też inne strony tej muzyki. Tamotaka Okamoto zadziwia swoim bardzo odmiennym poczuciem stylu. Ciekawe, jak wygląda prywatnie?

Andreas Scholl na koniec. Na ponure światło szarego dnia idealny -
Czy trzeba chcieć więcej?

1 komentarz:

  1. Wstyd się przyznać, ale przesłuchałam i potrafię się tylko dziwić, jak faceci mogą mieć takie głosy. Zazdroszczę Ci trochę, że potrafisz znaleźć piękno w dźwiękach - dla mnie zawsze kluczowe są słowa. Ostatnio namiętnie słucham piosenek z "Les Miserables" (polecam Tenth Anniversary Concert). Świetne teksty, doskonałe (moim zdaniem) wykonania i ogromny ładunek emocji. Ale chyba musicale nie są tym, co najbardziej cenią osoby obdarzone słuchem muzycznym? Pozdrawiam. :-))

    OdpowiedzUsuń