sobota, 26 marca 2016

Znowu sześciokąty...

W poprzednim życiu niewątpliwie musiałam być pszczołą, to jedyny logiczny argument tłumaczący moją miłość do sześciokątów. Miód też lubię, wszystko się jakby zgadza, prawda? :)

Dziś rzecz o szydełkowych sześciokątach, do których przymierzam się od dawna. Schowałam dziś zatem pled świąteczny, odłożyłam do jesieni, chociaż starałam się dość często dodawać do niego po rządku lub dwóch. W chłodniejszej aurze wrócę do niego i będę sobie znów planować gwiazdkowe święta :)
Tymczasem w ruch idą kłębuszki Baby Wool w pastelowych barwach. Poniżej prezentacja ochotników:


Najpierw chciałam dać bardzo jaskrawe środki, stąd obecność tej pomarańczy i zieleni, która na zdjęciu wyszła wiosennie, a w rzeczywistości jest bardzo... kamizelkowo-drogowa!
Doszłam więc do porozumienia z moim zmysłem estetyki (kolorystycznie skrzywionym, jak wiecie)
i uznałam, że pastele ładnie będą wyglądać z kremowymi środeczkami. Zwłaszcza, że całość ma być zamknięta szarym kolorem, obramowującym każdy jeden sześciokąt! Ładny szary odcień uciszy, uspokoi całość... toteż niewątpliwie będę zmuszona zrobić kolejne pledy w bardzo jaskrawych i nasyconych kolorach, żeby poczuć się usatysfakcjonowaną! Co ja na to poradzę, że lubię czerwony
z niebieskim?



Jedno zdjęcie musiało oczywiście stanąć okoniem i się odwrócić :)




A największa zaleta tego projektu jest taka, że sześciokąty będą zszywane, nie łączone w trakcie roboty. Co oznacza, że mogę mieć zawsze w różnych okazjach kłębek z sobą! Przygotuję sobie pewną ilość kremowych środeczków i już. W drogę, z szydłem pod pachą :)

czwartek, 17 marca 2016

Nowy nabytek

Chwaliłam się już przed facebookowymi obserwatorami moim nowym nabytkiem. Jest to serwis z bawarskiej, dość cienkiej porcelany; niezbyt może wytworny, ale prosty i oszczędny w formie. Gdy zobaczyłam go w serwisie Allegro, gdy poczułam, że jego kolorystyka pasuje do każdej pory roku - cóż, po prostu musiałam go mieć. Miałam sporą frajdę wypakowując go z paczki ☺





A do tego - zobaczcie, jakie cudowne chusteczki złowiłam :) Jestem dziwadłem, zawsze mam przy sobie oprócz chusteczek papierowych również taką płócienną. Jakiś taki nawyk :) O dziwo, przydaje się w rozmaitych sytuacjach - a to do zasłaniania ust przy kichaniu i kaszlu, a to do ocierania łez w drodze do pracy ~^^~, a przy tym im piękniejsza, tym przyjemnie się jej używa. Mam w moich zbiorach i batystowe, i ze szwajcarskiego muślinu, ręcznie haftowane i w ogóle rozmaite. Ta z szeroką, tiulową koronką wydaje się być stworzona do powiewania za odjeżdżającymi, nie uważacie?





czwartek, 14 stycznia 2016

Długa przerwa

Bardzo Was przepraszam, moi Drodzy Czytelnicy płci obojga, za przedłużającą się cisze na blogu. Niestey, nie nauczyłam się wygodnie korzystać z telefonu w procesie blogowania, a komputer miał, powiedzmy, dolegliwości zdrowotne :)
Niemniej jestem, żyję, dziergam; nawet spódnicę uszyłam przed świętami, żeby mieć co wdziać na siebie ;)
Obecnie na drutach mam sweter według wzoru z 1947 roku - jest to kardigan Date - Maker, bardzo wdzięczny i nadający się i do spódnic, i do sukienek. Skorzystałam z zapasu Alize Baby Wool, bo szydełkowanie pledu idzie mi, no, niesporo, i mam już w tej chwili sporą część tyłu udziergane. Po raz drugi, dodam. Po raz pierwszy okazał się za mały :)
Zatem tu moje plecy - jeszcze kilka cali przede mną.


A tak wygląda wzór:

Zechciejcie też proszę zauważyć, że model ten zagrał ważną rolę w filmie "Pamiętnik" - bohaterka ma go na sobie podczas pierwszej randki, na dodatek w szałowym czerwonym kolorze!
(Swoją drogą oglądałam ten film kilka lat temu w kinie na niemal prywatnym pokazie - oprócz mnie w sali kinowej było tylko dwoje widzów)


A to już próbka do kolejnego projektu, też według wzoru wintage. Jestem szczerze oczarowana konstrukcjami z minionych dekad - są według mnie proste, przejrzyste, wymagają jednak o wiele szczuplejszej (wręcz chudszej!) sylwetki niż moja. Trudno, jestem mała i pękata, niewiele na to poradzę. Raczej nigdy nie będę miała figury jak powojenne Angielki, które z powodu racjonowania żywności były takie smukłe. Pomyślcie - 34 cale w biuście, 20 lub 22 cale w pasie. Gdzie mi tam do nich...
Wracając jednak do zaplanowanej robótki - włóczka to Lanagold Alize, 800 metrów w 100 gramach, która zdaje się dobrze pasować do parametrów wzoru. Kolor wiśniowy, prawie dobrze odwzorowany moim zdjęciem. Ścieg bardzo śmieszny - jeden rządek ryżu - czyli naprzemiennie prawe i lewe oczka, a drugi rządek samymi prawymi. I tak na zmianę :)




Tutaj zaś wzór: http://www.ravelry.com/patterns/library/tie-neck-jumper
Ostatnim w kolejce jest cudnej urody pulower o imieniu Valerie. 
Kiedy go zobaczyłam, kolejny raz pożałowałam, że dziś moda nie preferuje wdzięcznych zdobień, ładnych linii ubioru. Valerie jest kompletnym zaprzeczeniem mody na oversize i szarą dresówkę. Serio. Bardzo życzyłabym sobie na ten sweter mieszanki z jedwabiem w kolorze fiołkowym... :)





środa, 4 listopada 2015

Zdjęć kilka

Ponieważ mieszkam w Gdańsku, to najpierw kamieniczki.
Kamieniczki powstały jako samorzutny projekt ot, tak ze sześć lat temu i potem leżały zmiętolone w pudle aż do dziś.
Dziś zabiły moją maszynę do szycia. Prawie na śmierć. Muszę mieć nową maszynę...
Dziurki do zapięcia guzików z tyłu poduszki zrobiłam z powodu prawie - śmierci maszyny ręcznie, metodą butonierkową, czując się przy tym jak jakiś bardzo "bespoke" krawiec męski.


A teraz obiecane zdjęcia bieżących projektów:
Szal Metallurgy. Wzór cudowny, włóczka Inga niestety bardzo źle wybrana na ten projekt. jest nierówno przędziona, ma paskudne cienizny. Liczę na to, że po praniu coś sie zmieni, ale do prania jeszcze troszkę.




Kocyk - niedługo będzie miał rozmiar metr na metr, czyli zbliżamy się do bardzo długich okrążeń :) Niestety, trudno urządzić zdjęcie bez kota...



I moje nowe kłębuszki, kupione na Nowy Rok :)


A nie, zaraz, to stary kłębuszek. Nowe są tu: )


piątek, 30 października 2015

Zarobiona jestem :)

I dobrze. Lubię robić :)
Aktualnie na tapecie: chusta Metallurgy z Ingi, bardzo relaksujący wzór ażuru, chociaż wygląda na groźny i skomplikowany; czapka Rikke dla mnie, bo lubię czapki i... świateczny pled szydełkowy w trzech obowiązkowych kolorach: czerwonym, zielonym i białym.
I kłębki na kolejny w drodze.
I tylko z szyciem mi się nie układa, Janome poległa na pikowaniu kołderki :(
No, uciekam do tej roboty, a potem na noc, do pracy.
|Potem pokażę Wam zdjęcia :)