środa, 12 marca 2014

Magia blokowania

Dedykuję tym, którzy twierdzą, że nie umieją, że się im nie udaje, że nie wychodzi jak na obrazku...
Najpierw jest tak: smętna kupka włóczki.


Potem moczymy, odciskamy, zawijamy w ręcznik i wydeptujemy wodę. I pracowicie rozkładamy do wyschnięcia:


Mnie zostało akurat tyle włóczki, żeby zrobić małą dekorację, bardzo w duchu kobiecości minionych epok :) Dzięki sprytnie wykonanej dziurce będę mogła sobie kokardkę przypinać do pierwszego guzika i odpinać na życzenie. Ot, taka kokardka... pin up :)


Chyba powtórzę sobie ten model z modyfikacjami jeszcze wiele razy :) Ale - nieoczekiwanie jest problem z guzikami. Nie znalazłam ładnych...

piątek, 7 marca 2014

Nowa stara :)

Naprawdę. Nowa w mojej szafie, ale stara w ogóle. Torebka z lat sześćdziesiątych. Wizytowa, plaska, mała i urocza :) Wyprodukowała ją pomiędzy rokiem 1960 a 1970 angielska firma Elbief. Z pewnością będzie ze mną chadzać do kawiarni!


A przy okazji chwalenia się rudą alpaką, przypomniałam sobie, że od pięciu lat chowam w szmatkach metr drobniutkiego sztruksu haftowanego w łezki. Bordowo-winnego, z haftem w kolorze mojej włóczki! Zobaczcie :) Będzie z tego ołówkowa spódnica z wyższym stanem, a może nawet spódnica w stylu lat czterdziestych? jestem tylko przekonana, że wypruję na koniec wszystkie te cekinki :)





niedziela, 2 marca 2014

Oczka na drucie

       Mam rozpoczęte dwa sweterki, jak już wiecie - jak dla mnie sytuacja nietypowa, wolę robić jedną rzecz na raz, ale pisałam już Wam o mojej niemiłości do alpaki :)
To teraz zdjęcia:
Alpakowy jest na etapie, w którym moim zdaniem powinnam odłożyć oczka rękawów na osobny drut i dziergać dalej korpus. Podobno ta alpaka Dropsa mocno rozciąga się po praniu,a ja dodatkowo robię na maksymalnych przewidzianych drutach, czyli 3,5. 
Pewnego dnia Zoe dostała się łapą do koszyka z robotą i wyciągnęła pazurem jedną nitkę wzdłuż pleców - dużo czasu zajęło mi naprawienie szkody i pracowite naciąganie oczek czubkiem druta, ale nic już nie widać. Po blokowaniu będzie wszystko w porządku. Z pewnością jeszcze jeden kłębuszek alpaki będę musiała dokupić przy okazji, chociaż przyznam, że wydaje mi się ona dość wydajna.


Kobaltowy wełniany wygląda obecnie tak. Rękaw raz już prułam, gdyż po przymierzeniu okazało się, że zaczęłam o 5 rzędów za późno odejmować oczka. Teraz myślę sobie, że nawet mogłam jeszcze ze dwa rządki spruć, ale już trudno. Myślę też nad guzikami. Do alpaki mam przewidziane małe, czarne i lśniące - cały długi rząd, mnóstwo. W Kobaltowym chciałabym neutralne, nie rzucające się w oczy. Rozważałam masę perłową, ale mam ich zbyt mało. Ach - i niezbyt podoba mi się odejmowanie oczek w części ściągaczowej, ale dzięki temu sweterek jest naprawdę świetnie wytaliowany. A jak jeszcze przyjdzie z ebaya mój gorset i różne obciskające majty sięgające uszu, to już w ogóle będzie leżał świetnie. A że będę miała wątrobę w gardle wskutek ściśnięcia gorsetem? Phi!


Na koniec Sweterek in spe, czyli dwa kłębki i wzór :) Oczywiście niezawodna Cashmira z Alize, tym razem w wersji Fine - mam z niej czapkę, noszoną i praną ciągle i bardzo dobrze to znoszącą, zatem godną wydziergania z niej sweterka:


Wybrany przez mnie wzór, Lace petal cardigan przeznaczony jest na włóczkę o grubości Aran, a Cashmira Fine to coś pośredniego pomiędzy Sport i Fingering. U mnie więc będzie więcej powtórzeń wzoru i nie tak plastyczny efekt. Przedstawiam ładną jagodową wełenkę:

I oryginał z Ravelry:
Moja wersja będzie gładka, bez ryżu, jak sądzę. A przy okazji znalazłam ten wzór i muszę go tu sobie zapamiętać :) Klik! Czy nie słodki? Brahdelt, sądzę, że i Tobie wpadnie w oko :)




niedziela, 9 lutego 2014

Nabytki

Nabytki są dwa, oba szalenie mnie cieszą...
Po pierwsze - oryginalny wykrój Simplicity z 1953 roku, w bardzo dobrym stanie. Jeszcze nie rozkładałam go w całości, bo brak mi na to czasu, ale już jestem bardzo rada z niego :) Własnie takiej biurowej sukienki mi potrzeba, a różnych wariantach - ze spódnicą ołówkową, kloszową, z różnymi długościami rękawów. [Brahdelt - z wielką frajdą Ci go pożyczę, jak chcesz :)]


Nabytek drugi wreszcie przyszedł... po długim okresie wyczekiwania. Moja pierwsza para ChiaoGoo.
Jestem nimi urzeczona - lekkie, stalowe i ostre druty, które zamiast żyłki mają stalową linkę w oplocie nylonowym. Na najbliższą Ważną Okazję (jakaś na pewno się znajdzie, jak już otrzymam moją wymarzoną puderniczką Strattona z jakimś miłym wzorem, na przykład z ptaszkami, albo różami! ^^) zażyczę sobie kompletu wymiennych, podobnego do mojego zestawu KnitPro!




Knity i purle

Jest taki moment w robocie dziewiarskiej, że robótka staje się po prostu bezładnym skupieniem prawych i lewych oczek na żyłce. Dopiero z niej wyłoni się - jak motyl z poczwarki - na przykład sweter. Mój Kobalt właśnie przechodzi ten trudny okres w dorastaniu...Wczoraj wieczorem, po odłożeniu na pomocnicze nitki oczek na rękawy nasadziłam na siebie zrobiony karczek i uznałam, ze chyba trzeba będzie pruć, bo dziury na rękawy za ciasne, poły się zwijają... Więc spakowałam wszystko w mój nocnik, który dzielnie służy mi jako knitting bowl i poszłam poczytać. Alize Cashmira, z której dziergam, mięknie w praniu, traci sztywność i troszkę się jakby, no, rozłażą oczka. Więc powinno być dobrze, prawda? A sweterek, który robię, ma być z zasady dopasowany :)
W zasadzie dziergam jednocześnie dwa sweterki. Jeden z rudej alpaki - ma już dość zaawansowany karczek, ale ta alpaka doprowadza mnie do szału swoją śliskością i uciekaniem z drutów, więc zabieram się do niej, jak naprawdę jestem zrelaksowana i spokojna. A Cashmira jest stosunkowo gruba, roboty szybko przybywa, a poza tym kolor jest oszałamiający!
Wybrałam wzór Safire, który wydał mi się czytelny i prosty. Widziałam też nęcącą wersję u Brahdelt :) A ponadto ten fason idealnie pasuje do mojej garderobianej bazy. Zobaczymy, czy nadal będzie idealny, jak już go udziergam i założę :)
P.S. Przydałby mi się manekin krawiecki, ale jeszcze nie znalazłam takiego, który lewitowałby pod sufitem. A na podłodze nie ma dla niego wcale miejsca...